Rada Etyki PR wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że nie zajmie stanowiska ws. publikacji Super Expressu o adoptowanych dzieciach Mateusza Morawieckiego. Uznała, że w związku z tym, że dziennik przygotował ją na podstawie przedpremierowych informacji z książki „Delfin. Mateusz Morawiecki” wstrzyma się od oceny zagadnień etycznych, ponieważ „nie dysponuje faktograficzną wiedzą pozwalającą na wydanie opinii”.
REPR wskazało też kilka punktów Kodeksu Etyki PR, które mogły zostać złamane w związku z kontrowersyjną publikacją. Jak wcześniej opisywaliśmy na PRoto.pl, autorem książki, na podstawie której Super Express podał informacje o adoptowaniu przez Morawieckiego dzieci, jest Piotr Gajdziński. Kiedy Morawiecki był szefem Banku Zachodniego WBK, Gajdziński pełnił wówczas w placówce funkcje dyrektora biura prasowego i rzecznika.
W związku z tym PSPR po pierwszym zapoznaniu się ze sprawą wskazywało, że mógł zostać złamany m.in. punkt szósty kodeksu, który mówi, że „pracownik public relations jest zobowiązany do ochrony tajemnic aktualnych i byłych klientów oraz pracodawców i nie może podejmować działań wymagających ujawnienia tych tajemnic, chyba że osoby których tajemnice dotyczą lub które je powierzyły wyrażą na to zgodę”.
Polskie Stowarzyszenie Public Relations, które zgosiło sprawę Radzie Etyki PR, po opublikowaniu przez REPR odpowiedzi poinformowało, że zadało organowi dodatkowe pytania i do czasu uzyskania odpowiedzi wstrzymuje się od komentowania sprawy. „Mamy nadzieję, że po wewnętrznej dyskusji między REPR, a nami sprawa zostanie rozpatrzona, a wydanie jasnej opinii będzie możliwe. Ten przypadek wskazuje nam kolejne obszary regulaminu, które w naszym przekonaniu wymagają reformy” – napisało PSPR.
Komentarze środowiska public relations w związku z oświadczeniem Rady Etyki PR są podzielone. Poprosiliśmy ekspertów o opinię na temat stanowiska REPR, a także ocenę samej publikacji Super Expressu, którą miała zająć się Rada. Zapytaliśmy także, jak zainteresowanie, jakie wzbudza książka byłego rzecznika premiera Morawieckiego, może wpłynąć na wizerunek branży public relations.
Piotr Czarnowski, prezes i założyciel agencji First Public Relations
Nie znam książki Gajdzińskiego, nie czytałem publikacji w SE, nie wiem też, na ile informacje tam podane były poufne i czy ujawnione zostały bez zgody Morawieckiego. Sadzę, że takie same wątpliwości leżały u podstaw decyzji Rady Etyki PR, chociaż jeśli już zgłoszono sprawę do Rady, to myślę, że powinna jednak co najmniej spróbować rozwiać te wątpliwości, a nie uznać je za powód dostateczny, żeby nie zająć się sprawą. Nawet jeśli Rada w wyniku tego nie przyjęłaby żadnego stanowiska to przynajmniej mielibyśmy jasność czy książka rzeczywiście zdradza jakieś tajemnice.
Ale bez odnoszenia się do książki i do decyzji Rady – dobrze, że przy tej okazji przypomniano co najmniej dwie fundamentalne zasady działania PR-owców: tajemnica klienta obowiązuje ich także po zakończeniu pracy i niedopuszczalne jest łączenie dwóch zawodów – PR-u i dziennikarstwa – bo jest to ewidentny konflikt interesów. Nieprzypadkowo oba te zapisy znalazły się we wszystkich polskich regulacjach etycznych. Oczywiste w dojrzałych systemach, w polskiej młodej materii PR po roku 1990 były łamane dostatecznie często, żeby autorzy kodeksów zwrócili na nie uwagę i wprowadzili odpowiednie zapisy. Ponieważ jednak etyka nigdy nie była mocną stroną ani polskiego dziennikarstwa, ani PR-u, to kodeksy nic nie pomogły, a wspomniane praktyki stały się po prostu zwykłą częścią polskiej rzeczywistości. Pamiętam nawet PR-owców i agencje PR, które handlowały poufnymi informacjami swoich klientów.
Czy książka i reakcja Rady wpłyną na wizerunek branży PR? Znowu nie mogę powiedzieć nic o książce, ale co do Rady – to nie sądzę, żeby ani tryb postępowania, ani decyzja miały jakikolwiek wpływ na branżę. Rada Etyki, w której pierwszej kadencji brałem udział, nigdy nie miała branego pod uwagę głosu. Natomiast przypominane przy okazji podstawowe zasady PR zostaną mam nadzieję zauważone przez obecnych i przyszłych klientów PR, którzy może nauczą się, na co powinni zwracać uwagę. Trzydzieści lat temu nie było w kontraktach paragrafów wymagających poufności, bo rozumiało się to samo przez się. Dziś mamy wymóg poufności nie tylko rozbudowany w kontraktach ale na ogół klient wymaga jeszcze dodatkowej, osobnej umowy, tzw. NDA. Może teraz pojawią się nowe zapisy dotyczące potencjalnego ujawniania informacji po ustaniu kontraktu albo informacji nie dotyczących bezpośrednio kontraktu lecz uzyskanych podczas jego wypełniania? Może klienci zaczną sprawdzać, czy PR-owiec nie jest przy okazji dziennikarzem? Może etyka zacznie stanowić kryterium doboru ludzi i agencji?
Mariusz Sokołowski, R4S, były rzecznik Komendanta Głównego Policji
Zaskakujący i dziwny jest dla mnie fakt, że rzecznicy – nawet już po zakończeniu pracy na tym stanowisku – decydują się na pisanie książek o kulisach swojego zawodu. Trzeba pamiętać, że rzecznik jest osobą, którą obdarza się zaufaniem, powierza jej problemy i prosi ich komunikacyjne rozwiązanie. Pracujemy trochę jak adwokaci i obowiązują nas zasady poufności. Informacje zdobyte zatem podczas wykonywania tego zawodu powinny być poufne, a nie wykorzystywane w publikacjach, jeśli nie mają waloru historycznego. To trochę tak jak z archiwami w Wielkiej Brytanii – informacje można wykorzystać, kiedy minie określony czas. Tutaj publikacja ma miejsce w zasadzie niedługo po zakończeniu pracy na stanowisku rzecznika.
Sądzę, że nie jest to zbyt dobry sygnał dla branży. Kiedy ja po 12 latach na stanowisku rzecznika prasowego policji zostałem poproszony o napisanie książki o kulisach tej pracy, odmówiłem, bo uważam, że pewne informacje nie powinny być publikowane, nawet w późniejszym czasie.
Grzegorz Szczepański, prezes Hill+Knowlton Strategies, prezes Związku Firm Public Relations
Opinia REPR jest dla mnie zrozumiała. Rada skrytykowała zjawisko wykorzystywania informacji pozyskanych w czasie pracy w roli specjalisty ds. PR, ale nie mogła dokonać oceny tego konkretnie przypadku, ponieważ nie przedstawiono jej materiału dowodowego, który mogłaby ocenić. Rada nie dysponuje narzędziami, by samodzielnie zweryfikować, czy współautor książki, były rzecznik, upublicznił bez wiedzy i zgody zainteresowanego informacje poufne, w których posiadanie wszedł w czasie wykonywania swych profesjonalnych zadań. Rada natomiast odniosła się ogólnie do zjawiska, wykorzystywania informacji przez PR-owców bez wiedzy i zgody strony, która im takie informacje przekazała. Takie zachowania trzeba piętnować i bardzo dobrze, że REPR to zrobiła. Może stanowisko Rady nie jest wystarczająco stanowcze, ale ja wyraźnie widzę tutaj negację.
Monika Przybysz, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Wszelkie nadużycia w branży public relations w zakresie etyki domagają się jednoznacznego, kategorycznego i stanowczego potępienia. Takiego stanowiska oczekujemy od Rady Etyki Public Relations i obecne stanowisko jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Brak dostępu do pełnej treści książki nie zwalnia REPR z możliwości zajęcia jednoznacznego stanowiska na płaszczyźnie ogólnej. Wszelkie działania udostępniające jakiekolwiek informacje z okresu pracy specjalisty public relations, rzecznika prasowego lub osoby do kontaktu z mediami w sferze publicznej w każdym przypadku i w każdej sytuacji są brakiem profesjonalizmu, brakiem etyki zawodowej i brakiem moralności osoby publikującej takie informacje. Zasługują na kategoryczną reakcję potępiającą przedstawicieli całej branży, a w szczególności członków REPR. Publikacja w tabloidzie informacji dotyczącej sfery prywatnej polityka, w szczególności naruszająca prawa dziecka do ochrony, jest wyrazem braku profesjonalizmu dziennikarskiego i deficytów w człowieczeństwie autorów tego rodzaju materiałów prasowych.
Zebrali Małgorzata Baran i Maciej Przybylski