13 października 2019 roku odbyły się wybory parlamentarne, które zakończyły kampanię wyborczą. Przez dwa miesiące komitety organizowały debaty, konferencje i prezentowały wyborcom swoje pomysły, hasła, plakaty i spoty. Wieczorem 14 października 2019 roku oficjalnie dowiedzieliśmy się, kto, zdaniem wyborców, w tym politycznym wyścigu poradził sobie najlepiej.
Z danych podanych przez Państwową Komisję Wyborczą wynika, że wybory do Sejmu wygrało Prawo i Sprawiedliwość, które dostało 43,59 proc. głosów. Drugie miejsce przypadło Koalicji Obywatelskiej, na którą postawiło 27,4 proc. wyborców, a trzeci wynik osiągnął Sojusz Lewicy Demokratycznej – 12,56 proc. Do parlamentu wejdzie także Polskie Stronnictwo Ludowe – 8,56 proc. oraz Konfederacja – 6,81 proc.
PRoto.pl zapytało ekspertów o to, jakiej przyszłości możemy się spodziewać z takim układem sił w Sejmie i Senacie oraz o podsumowanie działań komitetów wyborczych.
Kampania bez fajerwerków?
„Ta kampania nie należała do szczególnie barwnych, trochę męczyła analityków – choć stosunkowo krótka, to wielu odetchnęło z ulgą, że już się zakończyła” – mówi Joanna Rutkowska, Head of Public Affairs & Corporate Communication z agencji 24/7Communication. Jej zdaniem nie było także większych zaskoczeń, ponieważ zgodnie z przypuszczeniami wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość.
Z Rutkowską zgadza się Rafał Czechowski, Managing Director w Imago PR: „Patrząc w szerokiej perspektywie, odnoszę wrażenie, że największy wpływ na wynik miały jednak bardziej średnio i długofalowe procesy polityczne i towarzysząca im komunikacja, niż osiągnięcia kampanii”. „Za nieznaczne odstępstwa od tej tezy można uznać sukces opozycji w Senacie, ale i to raczej strategia polityczna niż efekt działania marketingu” – dodaje.
Zbigniew Lazar, prezes ModernCorp., zwraca natomiast uwagę, że tegoroczny okres przedwyborczy skupiał się przede wszystkim na kontaktach z ludźmi. „Dużo większe znaczenie niż we wszystkich poprzednich kampaniach miały spotkania kandydatów oraz przywódców partii z wyborcami. Politycy odkryli na nowo, że kontakt osobisty i możliwość zaprezentowania się są znacznie ważniejsze niż np. – często głupawe – filmiki w internecie. Tych ostatnich też było trochę, ale nie w takiej obfitości i takiej »jakości« jak wcześniej” – komentuje ekspert. „Nie wszyscy dobrze sobie radzili z takimi rozmowami z rodakami na żywo, co chętnie pokazywały potem mniej przychylne danej formacji media, niemniej metoda ta okazała się dla chyba wszystkich ugrupowań skuteczna” – dodaje.
Przepis na sukces? Plan i konsekwencja
Joanna Rutkowska zauważa, że PiS, które konsekwentnie realizowało założenia kampanii, wygrało również komunikacyjnie. Dzięki tej konsekwencji oraz „ofensywie komunikacyjnej rozpoczętej na długo przed wyborami” partii w niewielkim stopniu zaszkodziły sytuacje takie jak wybór prezesa NIK-u. Rutkowska za konsekwencję docenia także Lewicę.
Czytaj także: „Rodzinne loty” marszałka Kuchcińskiego. Wizerunkowe turbulencje, ale bez twardego lądowania
Hejt i trolling w Ministerstwie Sprawiedliwości. Wiceminister podał się do dymisji
Stworzenie planu i jego konsekwentna realizacja to przepis na sukces również zdaniem Zbigniewa Lazara. „Wszystkie ugrupowania, które taki plan miały i się go trzymały, odniosły sukces – w różnej oczywiście skali, zależnie np. od swojej wielkości i możliwości, w tym finansowych”.
Rafał Czechowski zauważa indywidualne sukcesy niektórych kandydatów. Ekspert wyróżnia Mateusza Morawieckiego: „Premier rządu PiS był na, nieswoim przecież, terenie bardzo aktywny. Liczne wizyty, polityczne eventy, poukładane z dużym wyprzedzeniem na potrzeby kampanii kalendarium wydarzeń państwowych i regionalnych. I wynik wyborczy, choć najwyższy w regionie, to jednak mniej niż proporcjonalnie – biorąc pod uwagę wyniki ogólnopolskie – wyższy od pierwszego rywala Borysa Budki”.
Zbigniew Lazar zwraca też uwagę na ugrupowanie, które poradziło sobie najgorzej. Jego zdaniem największym przegranym jest Koalicja Obywatelska, która „sprawiała wrażenie, że żadnego planu nie miała, a jeśli miała – to go nie stosowała”. „Działała ad hoc, chaotycznie, reaktywnie zamiast proaktywnie. Uzyskała co prawda drugi wynik, ale znacznie gorszy od swoich możliwości, dostarczając innym blokom część swoich rozczarowanych wyborców. Nie dziwi więc, że jest to jedyne ugrupowanie, w którym rozlegają się głosy nawołujące do wewnętrznych rozliczeń” – podsumowuje ekspert.
Rzecznicy na froncie
PRoto.pl poprosiło specjalistów również o podsumowanie działalności rzeczników prasowych komitetów wyborczych. Zdaniem Zbigniewa Lazara, ich sprawiedliwa ocena nie jest możliwa: „Rzecznik z definicji ma bardzo niewdzięczną rolę: powinien być jedynie ustami swojej instytucji, partii, firmy, marki, prezesa, ministra itd. W większości sytuacji publicznych i oficjalnych powinien stać »z boku« i jedynie przekazywać ustalone w danej kwestii stanowisko lub odparowywać ataki”. „Oczywiście »na zapleczu« rzecznik powinien aktywnie współtworzyć politykę informacyjną lub wręcz kształtować ton planowanych wypowiedzi, lecz przed światem zewnętrznym nie powinien on jawić się jako ktoś ważniejszy od np. swojego przełożonego. Funkcja ta pozwala natomiast zaistnieć w świadomości odbiorców-wyborców i zapoznać ich z nazwiskiem i twarzą rzecznika – a ta rozpoznawalność sama w sobie może przełożyć się na głosy przy urnach wyborczych” – komentuje prezes ModernCorp.
Zgadza się z nim Joanna Rutkowska: „Rzecznicy prasowi mają o tyle utrudnione zadanie, że w czasie kampanii równolegle występuje kilka bytów – chociażby rzecznik partii, rzecznik sztabu wyborczego, rzecznik rządu, rzecznik klubu parlamentarnego czy szef sztabu, który często również jest aktywny medialnie. To trudne zadanie, aby wyróżnić się w tym tłumie, szczególnie, że podział tematów, które spadają na barki rzeczników, jest uzależniony od szerszej strategii sztabu wyborczego lub partii”.
Co przyniesie przyszłość
„Zdobycie przez PiS większości daje możliwość powrócenia do realizacji kilku mniej popularnych projektów, zawieszonych na czas kampanii, które pozwolą chociażby sfinansować wyborcze obietnice” – stwierdza Joanna Rutkowska. Zauważa również, że opozycja będzie chciała wykorzystać swoją przewagę w Senacie (zdobyła 51 mandatów; PiS – 49 – przyp. red.) i może przez to dochodzić do tarć. Zbigniew Lazar zaznacza jednak, że wybranych zostało czterech oficjalnie niezrzeszonych senatorów. Ekspert zaznacza, że mimo dotychczasowych afiliacji politycznych nie wiadomo, jak oni ostatecznie postąpią.
Rafał Czechowski zauważa z kolei, że „realna możliwość regulacji w procesie legislacyjnym otwiera teoretycznie większe pole do działania dla lobbystów i specjalistów public affairs spoza środowiska obozu władzy”. „Podobnie powinna wpłynąć na ten obszar szersza reprezentacja polityczna w parlamencie, ze względu na większą liczbę podmiotów dysponujących inicjatywą ustawodawczą” – dodaje.
Zbigniew Lazar dostrzega pozytywne strony nowego składu Sejmu i Senatu. Ekspert zaznacza, że parlament będzie bardzo „kolorowy” – od skrajnej prawicy po skrajną lewicę. „Myślę, że odpowiednie wykorzystanie tej sytuacji powinno pomóc zbudować pozytywny wizerunek Polski w zagranicznych mediach i tamtejszej opinii publicznej. Ci, którzy próbują teraz porównywać Polskę do Turcji i Białorusi, zobaczą, że w naszym kraju jest pełna demokracja, a w Sejmie zasiądą przedstawiciele zarówno skrajnej prawicy, jak i lewicy” – komentuje.
„Ta sytuacja w ciekawy sposób wpłynie również na sam PiS, który zacznie jawić się jako konserwatywna partia środka. Dotychczas PiS był brandowany jako partia nacjonalistyczna, skrajna i szowinistyczna, przez co pojawiały się krzywdzące głosy, że Polacy żyją w dyktaturze. Teraz ten wizerunek kraju może się pozytywnie zmienić” – podsumowuje Lazar.
Angelika Kalinowska, Maciej Przybylski
Zdjęcie główne: pis.org.pl