Polscy przedsiębiorcy będą musieli ponieść koszty i przygotować się na zmiany marketingowe w związku z przepisami, nad którymi pracuje Parlament Europejski – podaje firma.rp.pl. Nowe prawo zakaże używania nazw mięsnych i mleczarskich w przypadku produktów wegańskich i wegetariańskich.
Czytaj także: Weganie i wegetarianie oburzeni nowym produktem Burger Kinga
Jak czytamy, zmiany zostaną wprowadzone prawdopodobnie w połowie 2021 roku. Poprawki przyjęła w kwietniu 2019 roku Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi PE w odpowiedzi na zgłoszenie francuskiego lewicowego europosła Erica Andrie. Zasady te dotyczą zakazu używania nazwy mięsnych i mleczarskich dla żywności pochodzenia roślinnego. Źródło wyjaśnia, że przykładowo wegańskie burgery sojowe lub kotlety z fasoli nie będą mogły mieć w nazwie określeń „burger” i „kotlet”. Czytamy, że Andrie zaznaczał, że zmiany nie są wynikiem presji ze strony hodowców i producentów zwierząt czy branży mleczarskiej. Mają być za to „zdroworozsądkowym dbaniem o interes konsumenta”, ponieważ obecnie klienci są wprowadzani w błąd.
Źródło zwraca uwagę, że nowe prawo spodobało się branżom mięsnej i mleczarskiej, ale wywołało sprzeciw środowisk wegańskich i wegetariańskich. Ci drudzy tłumaczyli, że konsumenci są „oświeceni” i zdają sobie sprawę z tego, że kupując burgera roślinnego, nie kupują mięsa, co mogłaby sugerować nazwa. Czytamy, że w odpowiedzi branża mięsna pytała, dlaczego weganie tak ostro walczą o prawo do posługiwania się tą nomenklaturą, skoro nic ona nie sugeruje.
Czytamy, że wiele firm już teraz decyduje się na zmiany nazw swoich produktów – rozumieją, że pierwsze marki, które dostosują się do rynku, go zdobędą i będą się z nim dynamicznie rozwijać. Inaczej będzie w przypadku przedsiębiorstw, które czekać będą do ostatniej chwili, ponieważ te w pośpiechu będą zmieniać swoje strategie komunikacyjne i nazwy – podsumowuje firma.rp.pl. Gdy zmiany wejdą już w życie, rynek będzie musiał wprowadzić także nowe etykiety, menu i opakowania. Źródło zauważa również dodatkowy plus szybkiego wprowadzania zmian wśród polskich producentów – nie będą one łamać praw obowiązujących na tzw. rynkach trzecich, takich jak Chiny (gdzie zakazane jest nazewnictwo mięsne w przypadku produktów roślinnych).
Źródło przytacza także badania na temat odżywania, które niedawno zostały przeprowadzane w Polsce. Jak czytamy, wynika z nich m.in., że 10 proc. Polaków w przedziale wiekowym 18-65 lat to wegetarianie, 4 proc. jest weganami, a kolejne 10 proc. planuje jeszcze w 2020 roku spróbować diety wegetariańskiej. Z sondaży przytaczanych przez firma.rp.pl wynika także, że 39,9 proc. Polaków między 18 a 24 rokiem życia kupuje roślinne alternatywy dla mięsa, takie jak parówki czy burgery. Czytamy, że podobne trendy są obecne w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Źródło przytacza badanie European Consumer Organisation, z którego dowiadujemy się m.in., że 20,4 proc. badanych chce wyeliminować z diety nabiał, a 4,6 proc. z nich uważa się za wegan czy wegetarian.
Jaka jest obecna wartość rynku żywności wegańskiej w Polsce? Źródło wskazuje dane dziennika Rzeczpospolita z 2019 roku, kiedy podano, że w przypadku produkcji mleka roślinnego jest to ponad 120 mln zł, a w segment nie-mięsnych produktów roślinnych – ok. 300 mln zł.
Firma.rp.pl przypomina także, że „działania anty-wegańskie” w 2017 roku wzmocnił Trybunał Sprawiedliwości UE – swoim orzeczeniem uznał, że wybory wyłącznie roślinne nie mogą być sprzedawane pod nazwami takimi jak „mleko”, „jogurt”, „ser” czy „masło”, ponieważ te według prawa unijnego są zastrzeżone dla produktów pochodzenia zwierzęcego. Czytamy, że Trybunał zajął wtedy stanowisko z powodu skargi, jaką niemieckie stowarzyszenie Verband Sozialer Wettbewerb (zajmujące się przeciwdziałaniem nieuczciwej konkurencji) złożyło na firmę TofuTown (producenta i dystrybutora produktów roślinnych). Organizacja z Niemiec stwierdziła, że promowanie w ten sposób produktów wegańskich narusza przepisy prawa unijnego i zażądała, aby TofuTown zaprzestało szkodliwych, jej zdaniem, praktyk. Producent żywności roślinnej odpowiadał, że konsumenci zmienili swoje postrzeganie pojęć takich jak „masło” czy „śmietana”, a on sam zawsze używał tych nazw w połączeniu ze słowami sugerującymi pochodzenie roślinne produktu, jak np. „masło z tofu” – wyjaśnia źródło. Czytamy, że argumenty te nie przekonały TSUE, które ponadto uznało, że konsumenci mogą w ten sposób być wprowadzani w błąd. (ak)