Pracownik amerykańskiego oddziału McDonald’s został zwolniony niedługo po tym, jak pozwał sieć fast foodów o brak odpowiednich szkoleń w związku z koronawirusem – opisuje rp.pl.
Jak podaje źródło, Ryan Freeman to jeden z pięciu pracowników, który pozwał w ostatnim czasie markę, odnosząc się do warunków pracy w czasie pandemii. Czytamy, że był on zatrudniony przez jednego z franczyzobiorców, ale w piśmie wymienił McDonald’s jako podmiot „mający wystarczającą kontrolę, by odpowiadać prawnie”. Wystosowane oskarżenie miało dotyczyć naruszenia procedur bezpieczeństwa, niewystarczających szkoleń, wymuszania na pracownikach bliskiego kontaktu i ponownego używania jednorazowych rękawiczek.
Dalej dowiadujemy się, że w czerwcu okazało się, że Freeman stracił swoje miejsce pracy (mimo wcześniejszych zapewnień o jego stabilności). Tym samym, związkowcy z organizacji pracowników usług SEIU (Service Employees International Union) twierdzą, że zwolnienie to może mieć związek ze złożonym dokumentem.
Rp.pl informuje, że McDonald’s zaprzecza jednak oskarżeniom zwolnienia z tej przyczyny, twierdząc, że firma ma określone procedury związane z takimi sytuacjami. Dodatkowo sam franczyzobiorca tłumaczy, że był to „standardowy proces rekrutacyjny” i że do tego lokalu zatrudniono ponownie jedynie połowę dotychczasowego zespołu.
Źródło podaje, że sprawa jest łączona z ruchem Movement for Black Lives. Związkowcy planują strajk na czas tzw. „Juneteenth” (Dzień wolności – przyp. red.), 19 czerwca, czyli w rocznicę zniesienia niewolnictwa.
Czytamy też o zarzutach w stronę korporacji, która rzekomo „z jednej strony tweetuje na temat Black Lives Matter, a z drugiej zwalnia czarnego pracownika za to, że mówił o tym, że czuje się zagrożony w pracy”. Sieć twierdzi jednak, że dba o równe szanse i wspiera „czarne społeczności” – pisze źródło.
Czytaj również: Marki walczą z przemocą i rasizmem pod hasłem Black Lives Matter
(kd)