piątek, 22 listopada, 2024
Strona głównaAktualnościRaczek krytykuje film na FB, producent grozi pozwem

Raczek krytykuje film na FB, producent grozi pozwem

Najnowszy film Łukasza Karwowskiego rekordu oglądalności pewnie nie pobije. Drogę na szczyt miała mu – zgodnie z opinią producenta – utrudnić recenzja krytyka filmowego Tomasza Raczka. Raczek bowiem przed filmem o znajomo brzmiącym tytule „Kac Wawa” przestrzegał jak przed „nowotworem złośliwym”, który „zabija wiarę w kino i szacunek do aktorów”. Czy zdanie kogoś, kto ma posłuch wśród opinii publicznej może aż tak wpłynąć na postrzeganie marki? A może rozgłos, bez względu na to jaki, przyniesie producentom sławę i pieniądze?

Kneblowanie ust krytyce…

Za ostrą recenzję Raczek dostał pozew do sądu. Samojłowicz podkreśla w mediach, że krytyczna publikacja oznacza dla twórców filmu straty finansowe liczone w milionach złotych (świadczą o tym mają dane dotyczące frekwencji w kinach przed i po Raczkowym głosie w sprawie). „Bo gdyby Raczek nic na Facebooku nie napisał to widzowie waliliby na »Kac Wawa« drzwiami i oknami” – czytamy we Wprost.pl. Samojłowicz twierdzi ponadto, że Raczek „przesadził”. Jego zdaniem „przekroczył granice krytyki filmowej i złamał zasady etyki dziennikarskiej”, gdy napisał: „Szczerze i nieodwołalnie odradzam pójście do kina. Ten film powinien ponieść klęskę frekwencyjną – może to nauczyłoby czegoś producentów. Wstyd!”. Oczekuje też, że Raczek straci wiarygodność jako krytyk filmowy.

Ale głosy opinii publicznej w tym temacie są podzielone. Nie brakuje takich, którzy zalecają producentowi „zamiast psioczyć na Raczka, w ręce całować!”. Na Facebookowym profilu dziennikarza, chwalą go za odwagę: „Dobrze jedź ten badziewny film 😛 podróba i tandeta :D”, a o Samojłowiczu piszą: „facet chce z sądu zrobić sobie reklamową trampolinę, nie uda się!”.„To konflikt pomiędzy scenarzystą filmowym i krytykiem. Krytykiem, czyli osobą, której zadaniem jest –  jak sama nazwa wskazuje – krytyka filmów!” – zauważa Michał Górecki, digital strategist z Heureki. Przyznaje, że krytyka może być mniej lub bardziej konstruktywna, jednak z założenia jest uzasadniona. Dla niego sam fakt obrony krytykowanego przez atak krytyka wydaje się kuriozalny. Zgadza się z nim Michał Olbrychowski, associate director z Euro RSCG: „Uważam, że ukaranie Pana Raczka za recenzję na temat »Kac Wawa« byłoby niepokojące w kontekście wolności prasy i wypowiedzi”. Jest przekonany, że krytyk nie przekroczył granicy etyki dziennikarskiej.

… czy rozgłos kontrolowany

„Scenarzysta – mniej lub bardziej świadomie – osiągnął efekt rozgłosu kosztem samego wydźwięku, w myśl zasady  »nieważne jak mówią, byleby mówili«” – twierdzi Górecki. Dodaje, że nigdy nie zgadzał się z tą zasadą, z wyłączeniem pojedynczych przypadków, a krytyka dzieł to „coś, z czym przecież liczy się każdy twórca – od zawsze”. I tak, również od zawsze wpływają one jego zdaniem na ich sprzedaż. Według Olbrychowskiego siła mediów społecznościowych i ich oddziaływanie na firmy, marki lub ludzi jest olbrzymia. „Okazuje się, że wcale nie trzeba być znaną osobą, aby wywołać minirewolucję w sieci i zgromadzić wokół siebie grono osób popierających manifest” – zaznacza i za przykład podaje ostatni kryzys Wedla z ptasim mleczkiem. W przypadku Raczek vs. „Kac Wawa” wydaje mu się, że nie ma większego znaczenia to, że recenzja pojawiała się akurat na Facebooku. Gdyby pojawiła się ona na łamach jednego z portali informacyjnych, w telewizji lub w poczytnych gazetach, skutek mógłby być podobny. „Zdecydowane i krytyczne recenzje zawsze wywołują emocje – zwłaszcza u osób, które są ich adresatem. Nieważne czy jest to krytyka nowego modelu samochodu, kina domowego czy właśnie filmu” – podkreśla.

Dla Góreckiego reakcja w internecie była do przewidzenia – polski film jest „dyżurnym chłopcem do bicia”, a każda kolejna produkcja „niskich lotów” tylko potęguje to zjawisko. „W przypadku filmu dobry PR nie zmieni finalnego postrzegania samego produktu – zbyt duży rozdźwięk między tym, co widz oczekuje, a tym, co dostanie, może spowodować olbrzymi dysonans poznawczy, a co za tym idzie – wtórną falę złego PR-u” – przekonuje. Podkreśla jednocześnie, że „to może truizm, ale rozwiązaniem na to jest po prostu robienie lepszych filmów”.

Skacowany wizerunek

Jakie błędy popełnili producenci i scenarzyści? Górecki stwierdza, że jeśli ich założeniem było uzyskanie jakiegokolwiek rozgłosu, to nie popełnili żadnych. Jeśli tego nie chcieli, to błędem była sama ostra konfrontacja z krytykiem, która zazwyczaj skazana jest na niepowodzenie. „Chyba że krytyk jest wyjątkowo niekompetentny – co oczywiście przy tak znanym krytyku, jak Tomasz Raczek nie mogło mieć miejsca” – zastrzega. Olbrychowski za złe posunięcie uważa sam pozew. „Po pierwsze sprawa nabrała skali ogólnopolskiej i prawdopodobnie więcej ludzi zniechęciła do pójścia do kina niż zachęciła celem weryfikacji wspomnianej recenzji. Po drugie Pan Raczek jest trochę jak wspomniany Wedel – jest »naszym dobrem narodowym«, a ataki na te »dobra« nie są dobrze odbierane” – twierdzi.

Digital strategist z Heureki zwraca uwagę na jeszcze jedno –  internet nie zapomina. „Opinie wyrażane w telewizji czy radiu ulatywały niegdyś w eter i mogły być zapomniane. Ale internet rezonuje, remiksuje i pozostawia na zawsze” – mówi. Dzięki temu jeszcze długo wspomniany scenarzysta filmu – którego w opinii Góreckiego większość internautów zupełnie nie kojarzy z imienia i nazwiska – będzie postrzegany przez pryzmat awantury z Raczkiem w tle, nie zaś swoich dokonań. „Taki obraz pozostanie w głowach ludzi – spokojny, zrównoważony ekspert versus rozemocjonowany, szybko mówiący scenarzysta, broniący dzieła masowego. Sytuacja praktycznie nie do wygrania – zupełnie jak obrona disco polo podczas rozmowy ze znanym krytykiem muzycznym” – puentuje. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj