Rebranding to kosztowna inwestycja. Jednak „prawda jest taka, że lifting potrzebny jest od czasu do czasu każdej firmie, bo nie ma takiego logotypu, który by się nie przedawnił” – powiedział Paul Bachowski, head of strategy w agencji Fat Baby.
Wielkie firmy przeznaczają na rebranding ogromne pieniądze: PZU – 25 mln zł, PKO BP – 3,3 mln zł, Pekao SA – 40 mln zł. W przypadku niektórych przedsiębiorstw zmiana logotypu czy odświeżenie wizerunku to konieczność, np. Telekomunikacji Polskiej. Jednak „badania pokazały, że o ile kampania reklamowa sama w sobie została oceniona przez odbiorców bardzo pozytywnie, to wcale nie wpłynęła znacząco na poprawę wizerunku firmy” – ocenia Bachowski.
Odświeżenie wizerunku sprawdza się, gdy firma chce zaistnieć na nowym obszarze. Tak postąpili właściciele Coca-Coli, którzy chcąc przekonać mężczyzn do spożywania napoju w wersji bez cukru, wprowadzili colę zero. Ponadto nie zawsze zmiany są znaczne – właściciele, nawet największych marek, „nie stronią od gry czcionką czy nasyceniem kolorów, by stale je odświeżać” – twierdzi Bachowski.
Dla mniejszych przedsiębiorstw dogodnym rozwiązaniem może być powierzenie zmian freelancerom lub firmom, zajmującym się grafiką użytkową. Większe koszty ponoszą sieci handlowe i usługowe, ponieważ wszelkie zmiany wiążą się także z wystrojem placówek. „Metamorfoza w sektorze bankowym jest zwykle bardziej kosztowna niż w innych branżach. Dzieje się tak bowiem proces budowy placówki rozpoczyna się w zasadzie od zera – nie zmienia się tylko lokal” – twierdzi Marcin Kaleta, PR manager w PROFIT system. (kg)