W czerwonej strefie nie można organizować eventów, nawet w formule online? Tak wynika z ostatnich ograniczeń wprowadzonych przez rząd w związku z pandemią – podaje biznes.gazetaprawna.pl. Sprawę zauważyła niedawno Rada Przemysłu Spotkań i Wydarzeń w liście do przedstawicieli Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii.
Czytaj więcej: Rada Przemysłu Spotkań i Wydarzeń apeluje do rządu o wprowadzenie nowych rozwiązań
Źródło przypomina, że zakaz dotyczący organizacji wydarzeń (również tych online) w strefie czerwonej wprowadzono w ramach nowelizacji rozporządzenia Rady Ministrów (Dz.U. z 2020 r. poz. 1829). Nowo wprowadzone ograniczenie wywołało zamieszanie wśród organizatorów eventów. „Wszystko jesteśmy w stanie zrozumieć, ale nie to, że zabrania nam się działać online. Inaczej niż w marcu, nikt z nami tego rozwiązania nie konsultował. Czas najwyższy, aby rząd zauważył, że jesteśmy branżą najbardziej poszkodowaną przez pandemię i zaproponował rozwiązania pozwalające naszym firmom przetrwać. Nie możemy wykonywać naszego zawodu przez zakazy i nakazy rządowe. W parze z nimi powinna iść pomoc dla nas” – źródło cytuje wypowiedź Mariusza Nowaka, członka zarządu Klubu Agencji Eventowych przy Stowarzyszeniu Komunikacji Marketingowej SAR.
Jak czytamy, Nowak przekazuje także, że sprawą zajęło się kilka kancelarii prawnych – okazuję się, że ich zdania były podzielone. „Część uważa, że zakaz obowiązuje, część, że to całkowicie absurdalny przepis, którego i tak nie da się wyegzekwować” – źródło cytuje Nowaka.
Źródło przywołuje przykład konferencji I love marketing & business, która w ostatniej chwili została przeniesiona z Warszawy do Pruszkowa (który znajduje się w strefie żółtej). W rozmowie z portalem biznes.gazetaprawna.pl organizator tej konferencji, Cezary Lech, tłumaczy, że z opinii kilku niezależnych kancelarii prawnych wynika, że na wydarzeniu organizowanym w stolicy mogłyby się pojawić policja i sanepid.
Jak czytamy dalej, niejasność obecnie obowiązujących regulacji panuje też wśród organizatorów konferencji naukowych. Dla przykładu źródło przywołało wypowiedź dr Moniki Sajkowskiej, prezeski fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która 20 października 2020 roku zorganizowała wydarzenie online o prawnokarniej ochronie dzieci. „Było dla nas oczywiste, że w czerwonej strefie, gdzie znalazła się Warszawa, nie można przeprowadzać wydarzeń, w których realnie i na żywo bierze udział większa liczba osób. Nie pomyślelibyśmy nawet, że intencją prawodawcy był zakaz przeprowadzania konferencji odbywających się online. Tym bardziej że w tym trudnym dla wszystkich momencie ważne jest, by utrzymać kontakt i zdobywać wiedzę choćby w takiej formie” – źródło cytuje dr Sajkowską. Prezeska dodała także, że w przypadku wydarzenia online nie może być mowy o zagrożeniu zarażeniem.
Czytaj także: Jak branża eventowa radzi sobie z koronakryzysem
Źródło poprosiło o opinię Piotra Pałkę, radcę prawnego z kancelarii Derc Pałka: „Pomyłka jest tak oczywista, że ciężko mi sobie wyobrazić karanie firm za organizowanie wymienionych w przepisie wydarzeń. Byłaby to wykładnia ad absurdum, bo celowościowo takiej interpretacji nie da się obronić”. Pałka dodał, że problemem mogłoby być egzekwowanie tych zasad, ponieważ nie da się sprawdzić lokalizacji każdego z prelegentów (aby ustalić, czy ten znajduje się w strefie czerwonej), co naruszyłoby przepisy o ochronie danych osobowych. Czytamy, że radca prawny zwrócił też uwagę, że każdy przypadek musiałby zostać oceniany indywidualnie, ponieważ nie ma definicji legalnej targów, wystaw, konferencji i spotkań.
Kolejnym prawnikiem, z którym rozmawiało źródło, był dr Paweł Litwiński z kancelarii Barta Litwiński. „Konferencja czy spotkanie online z założenia nie ma miejsca, w którym się odbywa, nie można więc stwierdzić, czy znajduje się ono w czerwonej czy żółtej strefie. Jedynym wyznacznikiem mogłaby być lokalizacja serwera, ale ten może znajdować się gdziekolwiek, np. w USA, poza tym to nie serwer jest źródłem zagrożenia, ale uczestnicy, a ci przecież się ze sobą nie spotykają” – źródło cytuje wypowiedź dr Litwińskiego.
Jak czytamy dalej, Rada Przemysłu Spotkań i Wydarzeń wystąpiła już do Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii o zmianę przepisów. „Jestem przekonany, że ten przepis to błąd, wynikający z pośpiechu przy wprowadzaniu nowych ograniczeń. Zakaz jest absurdalny, bo konferencje online swoim formatem przypominają programy telewizyjne, więc to tak, jakby zakazać telewizji w czerwonej strefie. Wiosną rozporządzenia covidowe były aktualizowane co tydzień, mamy więc nadzieję, że ta pomyłka zostanie szybko usunięta” – źródło cytuje Bartosza Bieszyńskiego, koordynatora rady.
Portal biznes.gazetaprawna.pl wysłał prośbę o wyjaśnienie sytuacji do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Również PRoto.pl próbowało skontaktować się z KPRM – do czasu publikacji także nie otrzymaliśmy komentarza w tej sprawie.
Do sytuacji odniósł się za to wiceminister zdrowia Waldemar Kraska w Polsat News. Jak podaje polsatnews.pl, Kraska wyjaśnił, że zakaz organizacji eventów online obowiązuje już od wiosny i trochę o nim zapomniano. „To na pewno przeoczenie, nieporozumienie, wypadek przy pracy i skorygujemy go jak najszybciej. Podczas takich konferencji nie ma niebezpieczeństwa zakażenia; one są potrzebne, trzeba się komunikować, bo gospodarka ciągle pracuje” – źródło cytuje wypowiedź wiceministra.
PRoto.pl udało skontaktować się ze Stowarzyszeniem Komunikacji Marketingowej SAR. Stowarzyszenie przekazało, że Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii oraz Ministerstwo Zdrowia są świadome popełnionego przez siebie błędu i będzie on naprawiany w postaci aktualizacji rozporządzenia lub wydania interpretacji przez resort zajmujący się zdrowiem. „Spodziewamy się na dniach tej reakcji” – informuje SAR. (ak)