W czwartek Łukasz Kamiński, prezes IPN przekazał mediom informację, że w domu Czesława Kiszczaka znaleziono teczkę personalną oraz teczkę pracy TW „Bolka”. Zawiera ona zobowiązanie do współpracy z Służbą Bezpieczeństwa podpisane: Lech Wałęsa „Bolek”, pokwitowania odbioru pieniędzy za współpracę oraz doniesienia „Bolka”.
Dotychczas nie potwierdzono autentyczności materiałów. Łukasz Kamiński w programie „Fakty po faktach” wyjaśnił, że nie przeprowadzono badania grafologicznego dokumentów, nie wiadomo też jaka jest data ich powstania.
Dziś rano sprawę skomentował były prezydent, który przebywa obecnie w Wenezueli. Lech Wałęsa zabrał głos na swoim mikroblogu w portalu społecznościowym wykop.pl: „Popełniłem błąd, ale nie taki, dałem słowo, że go nie ujawnię, na pewno nie teraz jeszcze nie teraz. Chyba, że ujawnią go inni. Jeszcze żyje człowiek – sprawca, który powinien ujawnić prawdę i na to liczę. Miałem miękkie serce”.
Kilka godzin później Wałęsa jeszcze raz zaprzeczył współpracy z SB.
Źródło: wykop.pl
Zapytaliśmy eksperów czy sprawa TW Bolka bardziej zaszkodzi Wałęsie czy wizerunkowi Polski? Jak wpłynie na mit Solidarności? W jaki sposób i czy w ogóle Lech Wałęsa powinien się bronić?
Wiesław Gałązka, niezależny konsultant ds. PR, Dolnośląska Szkoła Wyższa
Myślę, że ta sprawa zaszkodzi Lechowi Wałęsie, jak i wizerunkowi Polski. Zagraniczni dziennikarze i komentatorzy mają małą świadomość tego, w jakim klimacie Wałęsa podpisywał tamte dokumenty i co wówczas groziło ludziom w przypadku odmowy podpisania. Dzisiaj także przeciętny, młody Polak nie bardzo kojarzy o co chodzi w kultowym filmie Miś, to co dopiero z wiedzą na temat tamtych realiów w innych krajach. Dla nich jest to po prostu szokujące, że Noblista mógł być konfidentem – bo tak oni to będą traktować. Natomiast Ci, którzy są obiektywni, stwierdzą, że Lech Wałęsa jest usprawiedliwiony. Chyba, że dokumenty wskażą, że po 1978 r. nadal był współpracownikiem i brał za to pieniądze. To byłaby totalna kompromitacja, ale ja nie wierzę, że to miało miejsce.
Retoryka Wałęsy jest znana wszystkim. Trudno powiedzieć, o co mu w tej chwili chodzi, gdy mówi, że „czegoś nie ujawni”. Można domniemywać, że niepotrzebnie zginęły te strony dokumentów, które kazał sobie dostarczyć, gdy był prezydentem. A przecież nic w świecie służb nie ginie – może to właśnie uznaje za błąd? Tak czy inaczej, wszystko wskazuje na to, że gdyby był konfidentem, to służby podałyby prawdziwe dokumenty uniemożliwiające mu odebranie Nobla, a nie fałszywki. Być może także to, co dzisiaj obserwujemy, jest efektem kompromitowania go przez służby. Wielu zacietrzewionych przeciwników Wałęsy, którym dziś ta sprawa może być na rękę, nie zdaje sobie sprawy, jak mocno działa na korzyść byłych służb.
Szkoda, że próby weryfikowania historii rzutują na wizerunek Polski i pokazują naszą małość. Sami próbujemy niszczyć pewne autorytety.
Zbigniew Lazar, prezes i założyciel Modern Corp
Wydaje mi się, że ta kwestia za granicą może zaszkodzić nie tyle Polsce i Wałęsie, co mitowi Ruchu „Solidarności”. My Polacy mamy świadomość, że Lech Wałęsa nie równa się „Solidarność”, (mimo, że sam zainteresowany podkreśla, że „Solidarność” to on). Wiemy bowiem, że organizację tworzyły setki tysięcy ludzi. Takiego kontekstu nie znają jednak obywatele innych krajów, dlatego obawiam się, że każda wzmianka może zostawić rys na etosie tego Ruchu.
Dr Wojciech Szalkiewicz uważa z kolei, że Wałęsie „teczka” nie zaszkodzi, bo pod wpływem tych dokumentów nie zmieni się opinia jego przeciwników i zwolenników. Jego zdaniem ta sprawa pokazuje, że lubimy prać brudy w międzynarodowym maglu. Podkreśla, że trzeba pamiętać, że Wałęsa jest naszym narodowym brandem, widzianym oczami zagranicznych komentatorów jako laureat Nobla i pierwszy prezydent Polski.
Ponadto zauważa, że odpowiedź Lecha Wałęsy była przygotowana bez większego PR-owego planu, a w jego wypowiedziach często emocje biorą górę.
Zebrała: Magdalena Wosińska