Od kilku dni wiele mówi się o Vero – nowej platformie społecznościowej, która ma być pozbawiona reklam i prezentować treści w kolejności chronologicznej, a nie na podstawie algorytmu. Ma to być portal, w którym użytkownicy będą mogli „być sobą”. Platforma powstała jeszcze w 2015 roku, ale dopiero teraz zyskała popularność. W ostatnim czasie aplikację pobrano kilkaset tysięcy razy, a jej pozycja w AppStore w Wielkiej Brytanii wzrosła z 99 na pierwszą.
Media, zarówno polskie, jak i zagraniczne, rozpisują się o aplikacji, określając ją rywalem Instagrama i Facebooka. Czy faktycznie Vero może zagrozić największym serwisom społecznościowym? Czy na rynku jest miejsce dla kolejnego portalu i czy właśnie takich platform – pozbawionych reklam – chcą użytkownicy? O to zapytaliśmy ekspertów.
Specjaliści zajmujący się mediami społecznościowymi patrzą na Vero raczej sceptycznie. „Wygląda ciekawie, ale może się okazać kolejną efemerydą, o której porozmawiamy dziś, a za trzy miesiące zapomnimy. Oczywiście może się też być zupełnie inaczej” – mówi Marcin Żukowski, ekspert social media, cyfrowytubylec.pl. I przypomina podobne sytuacje z przeszłości. „Cofnijmy się w czasie o bodajże trzy lata. Wtedy dużo mediów trąbiło o… Ello. Była to aplikacja, która miała być konkurencją dla Facebooka. Szybko zyskiwała na popularności, przynajmniej w kręgu osób siedzących w branży reklamowej i influencerów, ale coś poszło nie tak. Takich przykładów mamy znacznie więcej. Mój ulubiony to aplikacja Yo, której jedyną funkcją było wysyłanie do znajomych komunikatu »yo«. Wspaniałe, minimalistyczne, ale jednak biznesowo nie wyszło” – zwraca uwagę.
Również Adam Barański, właściciel agencji Simple Stories, przywołuje przykłady podobnych aplikacji, które jakiś czas temu uznawano za konkurencję dla największych portali społecznościowych. „Przez ostatnich dziesięć lat słyszeliśmy o wielu serwisach i aplikacjach, które miały zmieść Facebooka z powierzchni ziemi. Największym »Facebook killerem« miał być swego czasu Google Plus. Następnie pojawiła się Diaspora, która obiecywała brak reklam i zdecentralizowane zarządzanie treściami” – wylicza. I wyjaśnia, co było powodem porażki tych platform: „Przede wszystkim brak unikalnych cech, który sprawił, że użytkownikom zwyczajnie nie chciało się przenosić do innej sieci”.
W opinii Dagmary Pakulskiej, właścicielki Espresso Marketing, autorki Niby-Prasówki na Facebooku, zainteresowanie Vero może być spowodowane efektem świeżości i ludzką ciekawością. „Niewykluczone, że po kilku dniach przez niektórych użytkowników zostanie porzucona i zapomniana” – przyznaje.
Monika Matysiak, Senior Social Media Specialist w agencji INSIGNIA, zauważa, że aplikacja jest na rynku od 2015 roku, jednak mało kto o niej słyszał lub z niej korzystał. Skąd więc nagły wzrost popularności? „Producenci zastosowali mały trik, ogłaszając, że tylko pierwszy milion użytkowników będzie mógł korzystać z aplikacji dożywotnio za darmo. Teraz przed oczami stają wszystkie komiczne sytuacje, kiedy to tłum zjawia się na otwarciu czy evencie marki tylko po to, żeby dostać coś za darmo. Tak się stało i w tym przypadku. Zadziałało” – wyjaśnia specjalistka. Zwraca jednak uwagę na fakt, że Vero nie udźwignęło tego zainteresowania. „To duży błąd. Trudności z rejestracją, a później z funkcjonowaniem aplikacji zniechęcają użytkownika na samym początku” – ocenia. I dodaje: „Warto wspomnieć też o usunięciu konta. Użytkownicy muszą złożyć wniosek i czekać na odpowiedź Vero. »Łatwo« dołączyć, trudniej uciec”.
„Na pewno twórcy aplikacji wykorzystali moment, gdy jest bardzo głośno o zmianach w algorytmie Facebooka i Instagrama” – zwraca z kolei uwagę Żukowski. Dodaje jednak: „Ciekawe jest tylko to, że te zmiany mają sprawić, że będzie się nam pojawiać mniej treści reklamowych”. Zauważa także, że użytkownicy portali społecznościowych deklarują, że nie chcą reklam w ogóle. „Jednak z drugiej strony chcą darmowych treści, a to się niestety kłóci” – podkreśla. „W wielu mediach społecznościowych nie ma typowych, tradycyjnych możliwości reklamowych na szeroką skalę (np. Snapchat), ale marki są tam obecne od dawna i robią swoje. Vero też nie będzie od tego wolne” – twierdzi Żukowski. Podobnie uważa Monika Matysiak, która brak reklam i algorytmów określa jako obecnie największy atut Vero. „Doświadczenie nie pozwala mi jednak uwierzyć w tak optymistyczny scenariusz” – twierdzi. Żukowski zauważa, że naturalne jest, że jeśli w serwisie będą użytkownicy, pojawią się również marketerzy. „Nie ma w tym nic zdrożnego” – ocenia.
Pakulska dostrzega z kolei, że aby nowe medium społecznościowe miało szansę na stałe zaistnieć w świadomości odbiorców i móc się równać z dużymi graczami na rynku, musi szybko zbudować skalę. I dodaje, że informacja o tym, że piewszy milion użytkowników będzie korzystać z aplikacji bezpłatnie może sugerować, że w przyszłości będzie ona płatna. „Nie ma w tym nic dziwnego. Twórcy obiecują brak reklam, więc prędzej czy później Vero musi znaleźć swój sposób na monetyzację” – podkreśla.
Żukowski zastanawia się, czy użytkownicy na tyle polubią ten serwis, by spędzać w nim na dłuższą metę więcej czasu niż na Instagramie albo Facebooku. „Moim zdaniem nie, ale oczywiście nie byłaby to największa sensacja w dziejach, gdyby stało się inaczej. Na pewno jednak nie podniecałbym się Vero zbyt mocno, trzeba mu się przyglądać” – ocenia. Również Monika Matysiak jest zdania, że Vero nie będzie konkurencją dla największych serwisów. „Sieć kontaktów, jaką udało nam się stworzyć na Facebooku czy Instagramie, jest duża i mocno zakorzeniona, a ludzie zbyt leniwi, aby budować wszystko od nowa” – mówi.
Podobnie sądzi Adam Barański, który podkreśla, że Facebook oferuje wiele więcej niż tylko dzielenie się treściami. „To wielki ekosystem, internet w internecie: nasi znajomi na czacie, wspomnienia i wiążące się z nimi pewne poczucie ciągłości, możliwość natychmiastowej komunikacji z firmami i dopytania ich o ofertę, transmisje live, poczucie uczestniczenia we wspólnocie. Świadomość, że za to wszystko płacimy naszymi danymi nie jest na tyle przerażająca, aby rozważyć emigrację do innych aplikacji” – wyjaśnia. Zdaniem Moniki Matysiak z pewnością część użytkowników zacznie korzystać z nowej platformy, ale nie oznacza to, że zrezygnuje z innych w zupełności.
Dagmara Pakulska zwraca także uwagę na to, że Vero tak naprawdę nie posiada żadnych nowatorskich funkcji. „W przeciwieństwie do Snapchata, który w momencie swojego debiutu prezentował zupełnie nowe podejście do budowania społeczności. Dlatego trzymam kciuki, bo z pewnością przyda nam się nowy gracz na rynku, lecz nie wróżę aplikacji spektakularnego sukcesu” – ocenia. Barański zauważa natomiast, że w przypadku Vero mowa o „niezbyt wyraźnie zarysowanym charakterze aplikacji, która opiera się na dzieleniu książkami, filmami, muzyką etc. oraz ryzykownym modelu biznesowym opartym na płatnym dostępie”. Jego zdaniem sprawia to, że w takim kształcie Vero trudno uznać za kolejnego „Facebook killera”. „Moim zdaniem aplikacja Vero zniknie tak szybko, jak się pojawiła. Duża liczba użytkowników zainteresowanych platformą wynika tylko i wyłącznie z ciekawości i puli darmowych kont. Nie sądzę, aby płatna aplikacja kiedykolwiek mogła przebić bezpłatne” – podsumowuje z kolei Monika Matysiak.
Specjaliści zgodnie przyznają, że Vero nie jest aplikacją nowatorską i jego szanse na zdetronizowanie Facebooka czy Instagrama są nikłe. Podkreślają jednak, że zdarzają się niespodzianki, więc warto mimo wszystko obserwować tę platformę.
Opracowanie: Małgorzata Baran