„Jestem nie tylko typowym przedstawicielem Waszego elektoratu i – jak do tej pory – lojalnym obrońcą Waszych poczynań, ale także współautorem Waszych kampanii wyborczych od roku 2007 – czyli wszystkich, które wygraliście. Znaczy to, że bez mojego – oczywiście nie tylko mojego – wysiłku głównie intelektualnego nie bylibyście prawdopodobnie wiodącą siłą polityczną przez ostatnie osiem lat. Bardzo bym nie chciał, żeby mój wysiłek zmarnował się właśnie teraz, kiedy zaczyna przynosić konkretne efekty.
Nie jestem bezkrytycznym piewcą wszystkiego, co zrobiliście; np. to coś, co nazywacie reformą edukacji, jest w moim przekonaniu kompletną bzdurą, koncepcyjną pomyłką i organizacyjnym skandalem. Ale już reforma emerytalna jest świadectwem mądrości i odpowiedzialności za losy tego kraju i chwała Wam za takie zmiany – w dodatku jest to również z Waszej strony akt bezinteresownej odwagi. Dlatego próbę wycofania się z niej w przypływie desperacji w ostatnim etapie kampanii prezydenckiej przyjąłem z rozczarowaniem, a nawet niesmakiem. Podobnie odebrała to – jak mniemam – duża część Waszych świadomych wyborców. Wyborców, którzy – będąc mniejszymi lub większymi fanami różnych Waszych pomysłów – widzą mimo wszystko związek przyczynowo-skutkowy między swoim poziomem życia, a tym, kto i jak rządzi Polską.
Drodzy Państwo, piszę do Was przejęty i zaniepokojony jak chyba jeszcze nigdy w całym moim dorosłym życiu. Mój niepokój spowodowany jest głównie tym, jak formacja, której zaufałem i powierzyłem swój los, zachowuje się w sytuacji dla niej kryzysowej.
Nie widzę odpowiedzialności i wierności pewnym wartościom, nie widzę umiejętności poświęcenia się. Widzę strach, ale jest to strach o własne cztery litery, widzę panikę, która pozwala odwrócić się od przyjaciół i każe podejmować próby przypodobania się za wszelką cenę komu popadnie, rezygnując z podstawowych zasad i łamiąc wszelkie obietnice. Takie działanie oprócz tego, że napełnia Waszych wyborców niesmakiem, to jeszcze – o czym jestem najzupełniej przekonany, jako że zawodowo param się komunikacją ze społeczeństwem – jest absolutnie przeciwskuteczne.
Kiedy czytam takie bzdury, że PIS „manewrem z Dudą” zabiera Platformie centrum, więc musicie zejść na lewą stronę, bo tam są rzesze wyborców, głównie młodych, którzy nie lubią już Leszka Millera i czują się oszukani przez Palikota, więc można ich skusić związkami partnerskimi i in vitro, to, wybaczcie mi Państwo, czuję, że zaraz się porzygam. Co to w ogóle jest to Wasze centrum, lewica, prawica?! To jest Wasz świat, świat homo politicus, którego normalny wyborca ani nie rozumie, ani w nim nawet półdupkiem nie siedzi.
Wasz wyborca nie jest lewicowy czy prawicowy. Wasz wyborca jest zadowolony z życia i z optymizmem patrzy w przyszłość. Strategia Waszych konkurentów nie polega na zabieraniu Wam centrowego elektoratu, ani młodzieży! Strategia PiS-u polega na wmawianiu Waszym potencjalnym wyborcom, że jest dużo gorzej, niż jest, i na wkurzaniu ich. I zaczynają w to wierzyć, bo nie robicie nic, żeby temu zapobiec. Nie robicie zupełnie nic, żeby utwierdzić ludzi w przekonaniu, że cztery i osiem lata temu dokonali właściwego wyboru.
To największy paradoks polskiej polityki ostatnich lat: mamy najbardziej zadowolone społeczeństwo w historii – tak mówią wszystkie badania – i to zadowolone społeczeństwo wyrzuca prezydenta, który był gwarantem i stróżem tego zadowolenia, i zamienia go na jakiegoś baristę, którego największą zasługą jest to, że rozdawał rano kawę przy wejściu do metra.
Trzeba powiedzieć bardzo głośno i wyraźnie: porażka prezydenta to przede wszystkim porażka PO – Komorowski dostał rykoszetem. Ludzie wybaczyliby Mu zarówno jego, czasem dość wojskowe, poczucie humoru, ospałość i brak dynamiki, a nawet sposób mówienia, który przejął chyba od prowincjonalnego proboszcza. Ale nie wybaczyli mu, że jest z PO. Jeżeli sobie tego Państwo nie uświadomicie, to tak jakbyście próbowali się leczyć z alkoholizmu, twierdząc, że tylko czasem wypijacie kieliszeczek na trawienie.
Ważny polityk Platformy powiedział, że będziecie grać o in vitro i związki partnerskie, żeby przypodobać się lewicowemu elektoratowi i młodzieży. Życzę powodzenia. Już samo takie sformułowanie wystarczająco podważa wiarygodność tego, kto je wypowiada. Ale problem jest o wiele poważniejszy.
Jednym z największych błędów PO, który skończy się za parę miesięcy najbardziej spektakularną porażką od upadku AWS, jest to, że wciąż dajecie się wciągać w spór światopoglądowy. Platforma jest partią liberalną i centrową. Nie oszukujcie się: Wy nigdy nie będziecie wystarczająco radykalni w sferze światopoglądowej, żeby przekonać do głosowania na siebie tych, dla których kwestie światopoglądowe mają kluczowe znaczenie przy urnach. Wy musicie kwestie światopoglądowe od siebie odsuwać. Po pierwsze, dlatego że – w co głęboko wierzę – to nie jest domena polityki.
Wolność, którą naród wywalczył po 40 latach socjalizmu, nie polega na tym, że politycy zamiast portretów Lenina będą wieszać wszędzie krzyże, tylko na tym, że nie będą nam mówić, co mamy sobie wieszać. Rząd jest od rządzenia naszymi podatkami, a nie duszami i sumieniami. To jest przesłanie partii liberalnej w kwestii światopoglądowej. Dlatego jeśli nawet polityka musi z pewnych przyczyn zajmować się sprawami wynikającymi z wyborów natury światopoglądowej, trzeba się w takich sytuacjach po prostu zapytać bezpośrednio: „chcecie, drodzy Rodacy, związków partnerskich, a może małżeństw homoseksualnych, to powiedzcie: tak lub nie”. I wówczas nie bierzecie odpowiedzialności za decyzje, bo one od Was nie zależą. Mówicie przy tym: nie wpieprzamy się do ludzkich sumień, sypialni ani innych miejsc prywatnych.
Piszę to jako światopoglądowy konserwatysta, katolik i ojciec patologicznej rodziny wielodzietnej (mój przyjaciel twierdzi, że patologia zaczyna się od czwórki, czyli już się łapię).
Finansowanie in vitro czy legalizacja związków jednopłciowych są realnym problemem dla promila społeczeństwa. Myślicie, że lesbijki rzucą się Wam z wdzięczności na szyję, a geje jak jeden mąż będą przestępować z nogi na nogę, czekając na październikowe głosowanie na PO, bo obiecacie im spojrzenie łaskawszym okiem na legalizację związków partnerskich? Nie. Zapytają o adopcję dzieci przez pary homoseksualne i usłyszą od Was: „No, tak daleko to nie możemy się posunąć ze względu na konserwatyzm większości naszych wyborców”. Wtedy powiedzą: „W takim razie spadajcie!”.
Szanowni Państwo, Wasz wyborca, czyli np. ja, nie oczekuje zwrotu na lewo ani na prawo, do góry ani w dół, nie chce też żadnej ucieczki do przodu. Nie obiecujcie, że spłacicie za kogoś kredyt, tylko że tak usprawnicie system prawny, żeby zwykły obywatel czuł się bezpiecznie w kontaktach z silniejszym, czyli instytucją finansową. Miliony Polaków podpisują umowy kredytowe, nie wiedząc, co podpisują. Umowy te roją się od klauzul abuzywnych i innych podstępów, które nie służą niczemu innemu jak tylko wyssaniu z obywatela kasy i zapewnienia bezkarności instytucji. Obiecajcie, że rozważycie dobre – jeżeli takie znajdziecie – i złe strony eksperymentu, któremu poddaliście polską szkołę, i wyciągniecie z tego wnioski. I że będziecie naprawdę słuchać, co ma do powiedzenia społeczeństwo, bo jeśli rodzą się w nim spontanicznie ruchy, które angażują dziesiątki tysięcy obywateli, to trzeba je traktować poważnie, a nie ostentacyjnie olewać.
Gdyby Bronisław Komorowski zawetował tę pseudoreformę edukacji, to – jak wynika z arytmetyki wyborczej – najprawdopodobniej nie musiałby się wyprowadzać z Belwederu. Obiecajcie, że będziecie cierpliwie tłumaczyć ludziom konieczne, choć często kontrowersyjne i trudne do zaakceptowania swoje plany i decyzje.
Ale za nim to obiecacie, zróbcie to, co każdy uczciwy człowiek wybrany przez innych do piastowania swojego urzędu powinien zrobić pod koniec kadencji: rozliczcie się z ostatnich czterech, a jeszcze lepiej ośmiu lat zarządzania państwem. Przestańcie się na razie oglądać na PiS, SRYS i innych, tylko stańcie przed swoimi Wyborcami i miejcie odwagę przyznać się do tego, co Wam się nie udało, po czym spróbujcie wytłumaczyć, dlaczego się nie udało. A potem powiedzcie, co się udało, bo – jestem przekonany – że znajdzie się sporo rzeczy, którymi możecie się pochwalić. A potem jeszcze musicie przekonać swoich wyborców, że od teraz będziecie się z kolejnych etapów swojej działalności rozliczać regularnie.
Dla dodania Wam odwagi i wskazania pewnych rozwiązań opowiem krótką historię o moim stosunku do awantury o OFE. Ja też, kiedy dowiedziałem się, co rząd PO chce zrobić z OFE, przeżyłem poważny kryzys zaufania do ekipy premiera Tuska. Ale zmieniłem zdanie. A przekonał mnie do tego nie kto inny jak najzagorzalszy krytyk tego pomysłu profesor Leszek Balcerowicz. Przeczytałem wówczas bowiem wywiad, w którym guru polskiej ekonomii wieszał psy wszelkich możliwych ras na rządowym planie przekazania pieniędzy z OFE do ZUS-u. Ale na końcu zadano mu pytanie, skąd w takim razie należało wziąć pieniądze. I wtedy Leszek Balcerowicz przedstawił własne rozwiązanie: trzeba było zrobić trzy rzeczy: jednej nie pamiętam, ale była równie fajna, dwie kolejne to skrócenie urlopów macierzyńskich i zmniejszenie zasiłku chorobowego do bodaj 50 proc. wynagrodzenia.
I wtedy pomyślałem, że ten zamach na OFE był stosunkowo dobrym rozwiązaniem.
Reasumując: ludziom trzeba mówić, co się robi, tłumaczyć, dlaczego, i rozliczać się przed nimi ze swoich działań. Zawód polityka tylko w połowie polega na tworzeniu prawa, koncepcji ekonomicznych czy innych rozwiązań, które państwo musi lub może oferować społeczeństwu. Druga połowa to komunikowanie tych pomysłów społeczeństwu. Jest to taki sam obowiązek polityków i tworzonych przez nich rządów jak reformowanie gospodarki czy działania legislacyjne. Platforma wykonuje lepiej lub gorzej, ale tylko połowę swoich obowiązków. Za bezbłędnie wykonaną połowę pracy w szkole należało się najwyżej 3- (wg skali, która panowała, kiedy ja byłem uczniem). Termin wystawiania ocen końcowych zbliża się wielkimi krokami, ale jeszcze jest czas, żeby się poprawić”
Michał Nowosielski, ur. w 1969 r., dyrektor kreatywny w agencji reklamowej, współautor poprzednich kampanii wyborczych PO
Już w środę opublikujemy wywiad, w którym Michał Nowosielski opowie m.in. o błędach komunikacyjnych PO, rozdzielaniu pracy w agencji reklamowej i pracy dla PO oraz o różnicach między reklamą produktową i polityczną.