Prowadząc własny kanał na YouTubie, należy pamiętać o tym, że jest się podatnikiem VAT-u – pisze rp.pl. Jak czytamy, nawet jeśli youtuber nie prowadzi własnej firmy, urzędnicy także „po latach” mają prawo „zażądać zapłaty, w dodatku z odsetkami”.
„Ludzie prowadzą jakąś działalność, która może spełniać przesłanki uznania jej za działalność gospodarczą na gruncie VAT. Jeśli tak, stają się podatnikami i formalna rejestracja nie ma tu znaczenia” – źródło przytacza wypowiedź Tomasza Michalika, doradcy podatkowego i partnera w firmie MDDP. „Brak takiej świadomości nie zwalnia ani z obowiązków, ani z konsekwencji podatkowych” – czytamy.
Dowiadujemy się też, że według Michała Wojtasa, doradcy podatkowego i wspólnika w kancelarii EOL, „podstawowym problem jest brak jasnych kryteriów, od kiedy działalność na YouTubie staje się profesjonalna na tyle, by była uznana za działalność gospodarczą, która skutkuje koniecznością zapłaty PIT i VAT”. Rp.pl podaje, że to „od tego zależy, w jaki sposób trzeba rozliczyć się z fiskusem”.
Źródło tłumaczy, że wątpliwości dotyczą też tego, czy twórca świadczy usługę reklamową na rzecz odbiorcy krajowego czy zagranicznego. „Youtuber, który zarabia na reklamach, świadczy usługę na rzecz platformy, na której emitowane są jego filmy. Internet nie zna granic i nie każdy wie, czy faktycznym odbiorcą usługi jest podmiot krajowy czy zagraniczny” – czytamy wypowiedź Dawida Milczarka, partnera w kancelarii LTCA. „Niewiele osób sprawdza regulaminy i umowy pod tym kątem. A od tego zależy, w jakim kraju jest opodatkowana usługa reklamowa” – dowiadujemy się.
Z kolei według Michała Goja, doradcy podatkowego, partnera w EY, „problemy z opodatkowaniem rosnącej aktywności w internecie to wierzchołek góry lodowej”, a „możliwości, jakie daje dziś internet, pokazują, jak trudno prawu nadążyć za rzeczywistością gospodarczą” – przekazuje dalej rp.pl.