Fizyczna napaść Jeremy’ego Clarksona na producenta programu »Top Gear« oraz późniejsza decyzja BBC o rezygnacji ze współpracy z popularnym prezentera przykuły uwagę widzów na całym świecie. I chociaż trudno zaprzeczyć, że Clarkson w dużym stopniu zasłużył na zwolnienie, to decyzja BBC, a już w szczególności sposób jej przeprowadzenia, trudno ocenić jednoznacznie pozytywnie.
Wielu zachowań Jeremy’ego Clarksona, a już w szczególności uderzenia współpracownika, nie da się obronić. Przez lata dziennikarz był ucieleśnieniem zasady, że ludziom ważnym i popularnym wolno więcej. Wydawałby się zatem, że nic prostszego, niż przyklasnąć decyzji BBC, dziwiąc się tylko, dlaczego została podjęta dopiero teraz. Niestety, sprawa nie jest tak prosta – decyzja szefów BBC jest z pewnością godna podziwu, ale wymyka się jednoznacznej ocenie z punktu widzenia reputacji, o biznesie nie wspominając.
Reputacja firmy wypływa bowiem z jej postrzegania w wielu obszarach, które dla różnych grup interesariuszy nie są równie ważne. Etyczne postępowanie jest tylko jednym z takich obszarów. Innym, dla wielu interesariuszy istotniejszym, jest dostarczanie przez firmę produktów czy usług o odpowiedniej jakości, odpowiadających na potrzeby klientów.
Rezygnując ze współpracy z Clarksonem, kierownictwo BBC chciało udowodnić, że firma nie zatraciła moralnego kompasu i wciąż wie, jak postępować słusznie. Trudno się temu dziwić – etyka działań, relatywnie wysoki poziom programów oraz odmowa pozyskiwania widzów za wszelką cenę to ważne elementy tożsamości BBC, na których stacja od lat buduje swoją pozycję. Istnieje spora grupa interesariuszy, którzy w dużym stopniu cenią BBC właśnie za taki sposób działania. W ich oczach, reputacja stacji uległa wzmocnieniu.
Jest jednak druga strona medalu – rzesze fanów rozczarowanych zakończeniem »Top Gear« w obecnej formie, ze szczególnym uwzględnieniem milionowej grupy, która podpisała petycję o przywrócenie prezentera do programu. Z ich punktu widzenia, reputacja BBC jest teraz znacząco gorsza – stacja nie tylko nie dostarcza im produktu oczekiwanej jakości, ale także ignoruje głos swoich klientów, a nawet (bo słychać i takie głosy) tłumi wolność słowa i poddaje się terrorowi politycznej poprawności.
To wszystko oznacza, że nie ma jednoznacznie dobrego rozwiązania problemu, przed którym stanęli szefowie BBC. Grupa zwolenników Clarksona jest liczniejsza, a na pewno sporo głośniejsza, program Top Gear w nowej odsłonie zapewne straci niemałą część swojej popularności. W rezultacie, w krótkim okresie decyzja szefów BBC nie ma sensu biznesowego, a i jej znaczenie dla ochrony reputacji jest dyskusyjne. Pozostaje mieć nadzieję, że w dłuższej perspektywie opłaci się wybór słusznej w sensie etycznym, ale trudniejszej drogi, że widzowie z czasem zapomną o ulubionym prezenterze doceniając BBC za taki właśnie sposób postępowania. Zakładając oczywiście, że stacja sama nie będzie rzucać sobie kłód pod nogi, o czym dalej.
Dyskutując o sprawie Clarksona nie sposób pominąć kwestii sposobu jej przeprowadzenia oraz komunikacji. I tutaj ocena jest znacznie bardziej krytyczna, wydaje się, że BBC nie ma pomysłu sprawne przejście przez cała sytuację, daje się nieść wydarzeniom, zamiast je kreować i, co najgorsze, wykazuje się trudną do zrozumienia niekonsekwencją.
Negatywne reakcje licznych fanów Clarksona na wieści o zakończeniu współpracy przez BBC były nie do uniknięcia. Szkoda jednak, że BBC nie przedstawiło jakiegokolwiek sensownego pomysłu na program Top Gear i dalsze losy dwójki pozostałych prezenterów. Chaos komunikacyjny sprawia, że nie wiadomo nawet, czy BBC nada niewyemitowane dotąd odcinki programu z Clarksonem. W efekcie, milionom widzów zabrano ulubiony program, nie dając nic w zamian. Tymczasem można sobie wyobrazić zaangażowanie widzów w dyskusję o wyborze nowego prowadzącego czy nawet o nowej formule programu.
Najgorsza jednak jest wspomniana niekonsekwencja brytyjskiej telewizji. Na początku kwietnia media obiegła wiadomość, że Jeremy Clarkson wystąpi gościnnie w programie satyrycznym Have I Got News For You na jednym z kanałów BBC. Stacja pospieszyła z wyjaśnieniem, że dziennikarz nie pracuje już w »Top Gear«, ale nie ma zakazu pojawiania się na antenie. Oczywiście, od razu pojawiły się spekulacje o możliwym powrocie do »Top Gear«. Wkrótce potem Clarkson zadeklarował, że rezygnuje z udziału w programie. Nie zmienia to jednak faktu, że BBC najpierw – w imię zasad i pryncypialności – podjęła godną podziwu, ale trudną biznesowo decyzję o zabiciu kury znoszącej złote jajka i działaniu wbrew woli milionów widzów, aby chwilę później, jednym nieprzemyślanym ruchem, tę pryncypialność zanegować.
Michał Matusiewicz, Group Account Manager, 24/7Communication
fot.: Twitter