niedziela, 17 listopada, 2024
Strona głównaFelietonyTelewizja publiczna i „goebbelsowska” propaganda

Telewizja publiczna i „goebbelsowska” propaganda

Jak poinformował niedawno jeden z portali: „»Nazwanie telewizji publicznej »narzędziem goebbelsowskiej propagandy« jest obraźliwe dla dziennikarzy TVP” – uważa rzecznik dyscyplinarny poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. I wszczyna postępowanie w sprawie socjologa prof. Krzysztofa Podemskiego«”, który miał w jednym z wywiadów stwierdzić: „Można dyskutować, czy telewizja publiczna zawsze była obiektywna, ale nigdy wcześniej nie była narzędziem goebbelsowskiej propagandy”.

Zanim prof. Podemski stanie przed komisją dyscyplinarną, warto chyba aby także członkowie jej składu zapoznali się z opinią biegłego sądowego w tej sprawie. A jako że jestem jednym z nich (w zakresie marketingu politycznego i dziennikarstwa) już do kilku lat, pozwolę sobie na kilka słów na temat propagandy „goebbelsowskiej” i TVP.

Nie ulega wątpliwości, że każda telewizja publiczna jest narzędziem propagandy rządu – tak było, jest i będzie. Z tym, że za różnych regime’ów przekaz propagandowy emitowany przez telewizory ma różną „nachalność” i „jakość”. Nie ma się co oszukiwać. Już od czasu starożytnego „Dziennika Ludu Rzymskiego” (Acta Diurna Populi Romani), prapradziadka współczesnych mediów publicznych, zawsze są one ściśle związane z określonymi władcami.

Stan ten sankcjonowało nawet do niedawna polskie prawo prasowe, które przed nowelizacją z końca 2017 roku mówiło o tym, że „linię programową redakcji określa jej właściciel/wydawca”. Tym – w przypadku mediów publicznych – jest de facto rząd; a w przypadku naszych obecnych „narodowych” mediów publicznych – pełnię władzy nad nimi sprawuje rządzące ugrupowanie polityczne.

Można by bronić przekazu naszych mediów publicznych, mówiąc że to nie czysta propaganda, ale zdefiniowane przez prawicowych publicystów „dziennikarstwo tożsamościowe”. Ono bowiem nie ma służyć bezstronnemu podawaniu informacji, a ma kreować poglądy społeczeństwa „zgodnie z linią programową wydawcy”. Jednak trudno je pogodzić z obowiązującym prawem prasowym, które w art. 1. mówi o tym, że „zgodnie z Konstytucją prasa urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania oraz kontroli i krytyki społecznej” (także aktualnie sprawujących władzę). Regulacja ta nie wspomina natomiast o prawie mediów do manipulacji obywatelami, jaką niewątpliwie jest niejawne narzucanie im określonych przez „wydawcę” sądów czy opinii.

Nie wdając się w dywagacje semantyczne, o tym, jaki charakter ma przekaz „narodowej” telewizji, najlepiej mówią tzw. paski grozy TVP, pojawiające się zarówno w jej głównym programie informacyjnym – „Wiadomościach”, jak i na antenie jej kanału informacyjnego – TVP Info. Stały się one symbolem manipulacyjnych technik propagandowych stosowanych przez „narodowego” nadawcę w chwaleniu rządzącego obozu i atakowaniu opozycji. Z tej przyczyny są także przedmiotem naukowych badań, które pokazują między innymi, że propaganda uprawiana przez TVP ma niewiele wspólnego z tą, której twórcą był dr Joseph Goebbels.

Owszem, jeżeli tylko odpowiednio strawestować słowa ministra propagandy III Rzeszy, to prezes TVP Jacek Kurski stara się osiągnąć dokładnie ten sam cel co on – „Cała propaganda robiona dla Narodowej Partii Socjalistycznej i dla państwa narodowo socjalistycznego musi być tak prowadzona, aby było jasne nie tylko dla narodu niemieckiego, ale również dla innych mieszkańców Europy, (…) że zwycięstwo Adolfa Hitlera i Niemców leży także w ich własnym, dobrze pojętym interesie”.

Nie ulega też wątpliwości, że zatrudnieni w telewizji publicznej mediaworkerzy propagandziści wychodzą z założenia, że „szare masy społeczeństwa są zwykle znacznie bardziej prymitywne niż sobie wyobrażamy” – jak mówił J. Goebbels, dlatego „ciemny lud powinien to kupić”, jak z kolei miał skonstatować kiedyś J. Kurski. A „to” – oznacza prosty i powtarzany wielokrotnie przekaz, bowiem „tylko ten osiągnie rezultaty w oddziaływaniu na opinię publiczną, kto potrafi sprowadzić problemy do najprostszej postaci, i kto ma odwagę, żeby zawsze powtarzać je w tej uproszczonej formie, pomimo sprzeciwów intelektualistów”.

Znana z psychologii zasada, że powtarzanie prostych komunikatów, obrazów i sloganów określa to, co jest prawdą, a co kłamstwem i ustala zachowanie człowieka w określonych sytuacjach oraz jego poglądy, okazała się skuteczna w przypadku działań J. Goebbelsa. W przypadku J. Kurskiego już nie – co z całą brutalnością pokazują kolejne badania oglądalności jego telewizji, jak i te dotyczące jej wiarygodności jako źródła informacji.

„Dobra jest taka propaganda, która osiąga powodzenie, zła jest propaganda nieskuteczna, choćby stała na najwyższym poziomie intelektualnym. Zadaniem propagandy nie jest sięgać wyżyn, lecz prowadzić do sukcesu” – twierdził minister propagandy.

Słabość „propagandy Kurskiego” wynika przede wszystkim ze sposobu jej komunikowania.

Sukces nazistowskiej machiny propagandowej opierał się bowiem na czymś więcej niż tylko na wykorzystywaniu kilku najprostszych technik perswazyjnych, z których na plan pierwszy wysuwa się „powtarzanie”.

Twierdzenie, że „kłamstwo powtarzane dostatecznie często stanie się prawdą” wbrew obiegowej opinii nie jest autorstwa J. Goebbelsa. Zwerbalizował je dużo wcześniej między innymi francuski pisarz Gustave Le Bon w swojej „Psychologii tłumu” z 1895 roku – „Twierdzenie dopiero wtedy wywrze pożądany wpływ, kiedy będzie ustawicznie powtarzane w tej samej formie. Dzięki powtarzaniu wypowiadane poglądy przenikają do duszy tłumu, a w końcu, czy są rozumiane, czy nie, zostają uznane za prawdę nie podlegającą dyskusji”. Minister Oświecenia Publicznego III Rzeszy z pewnością natomiast stwierdził: „Nie byłoby czymś niemożliwym udowodnienie, przy dostatecznej liczbie powtórzeń i psychologicznej znajomości ludzi, że kwadrat jest w istocie kołem. Czym ostatecznie są kwadrat i koło? Są tylko słowami, a słowa można modelować dopóty, dopóki nie zamaskują myśli”.

I właśnie w sposobie „modelowania” słów w celu „zamaskowania myśli” leży istota jego propagandy.

Wbrew powszechnemu mniemaniu działalność Goebbelsa nie była bowiem oparta na kłamstwie, bo jak sam twierdził: „Kłamliwa propaganda dowodzi, że jest zła. Nie może być skuteczna na dłuższą metę”. Jeżeli kłamał, to głównie w odniesieniu do szczegółów, a samo kłamstwo w jego przypadku to przede wszystkim eufemizmy, których używał do opisu zdarzeń i sytuacji.

„Oto sekret propagandy: ci, którzy mają być przez nią przekonani, powinni być zewsząd otoczeni propagandowymi ideami, nie zdając sobie z tego spawy”. Powinna więc mieć atrakcyjną dla odbiorcy postać, która przede wszystkim ukryje jej manipulacyjny charakter. Pod tym względem propaganda „goebbelsowska” była mistrzowska – „stała na najwyższym poziomie intelektualnym”. Z tego wynikała jej skuteczność. Dlatego działalności doktora Goebbelsa do dziś cieszy się uznaniem fachowców, korzystających z jego doświadczeń i spostrzeżeń na temat kształtowania postaw mas.

W tym kontekście, cytowaną na wstępie opinię prof. K. Podemskiego na temat telewizji publicznej należy uznać raczej za komplement (choć mocno przesadzony) niż obelgę dla „dziennikarzy” TVP. Bo to, co robią, ma niewiele wspólnego z subtelnością, techniczną doskonałością, a przede wszystkim ze skutecznością propagandy „goebbelsowskiej”.

Warto w tym miejscu zacytować niewątpliwy autorytet, jakim jest Bronisław Wildstein, wybitny „niepokorny” (ale adherent obecnej władzy) dziennikarz, jednocześnie były prezes TVP w czasach IV RP, a obecnie także jej publicysta.

„Starszy widz szczypie się, bo czuje się jakby wehikuł czasu przeniósł go 40 lat wstecz i oglądał TVP [z czasów PRL-u Macieja] Szczepańskiego” – opisywał sposób przedstawienia świata w telewizji publicznej w jednym ze swoich felietonów (wpolityce.pl, 22.05.2017). „Na początku pomyślałem, że to sabotaż. TVP Info opanowane zostało przez KOD, który robi wszystko, aby wykpić nową władzę i jej przekaz. […] I wcale nie twierdzę, że nie ma za co chwalić obecnego rządu. Ale rolą mediów, zwłaszcza sekcji informacyjnej jest relacjonowanie, a natrętna propaganda przeistacza się w autoparodię”.

Ta „natrętna propaganda” TVP ma jednak niewiele wspólnego, z tą którą tworzył J. Goebbels. Czerpie zaś niewątpliwie pełnymi garściami z PRL-owskiej propagandy sukcesu lat 70.

Dr Wojciech K. Szalkiewicz, współautor m.in. książki „Inżynierowie społeczni i technologie zdobywania władzy” wydanej pod patronatem PRoto.pl

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj