Amerykańska uczelnia wyższa Paul Smith’s College miała otrzymać finansowe wsparcie od miliarderów Sanforda i Joan Weillów. Małżeństwo wycofało się jednak z udzielania pomocy, bo w nazwie szkoły zabraknie ich nazwiska – podaje New York Times.
Jak czytamy, 20 mln dolarów to kwota, jaką państwo Weill mieli przekazać uczelni. W ramach podziękowania za finansowe wsparcie, nazwa szkoły miała zostać zmieniona na cześć miliarderów. Tak się jednak nie stało. W czwartek, władze uczelni poinformowały, że zgodnie z orzeczeniem sądu 7 pażdziernika, Paul Smith’s Collage nie przekształci się w Joan Weill-Paul Smith’s College. Powodem takiej decyzji był brak wystarczającego dowodu, że „szkoła nie będzie w stanie wypełniać swojej misji, nie zmieniając nazwy”.
Jak podaje źródło, małżonka miliardera od ponad dwóch dekad angażowała się w rozwój placówki. Według danych sądowych, wspólnie państwo Weill przekazali uczelni 10 milionów dolarów a kolejne 30 zebrali z innych źródeł. Część kwoty przeznaczono na budowę biblioteki i centrum dla studentów, które zostały już oznaczone nazwiskiem darczyńców. Zmiana nazwy szkoły miała być zaś, jak zaznacza rzecznik miliardera, częścią umowy, od samego początku – dodaje.
Rektor uczelni, Cathy S. Dove mimo rozczarowania, uważa, że państwo Weill będą nadal pomagać studentom, tak jak do tej pory – czytamy. Według władz placówki pomoc finansowa, którą miała otrzymać szkoła jest kluczowa dla jej przyszłości – informuje dalej NYT. Mark Schneider, adwokat reprezentujący absolwentów uczelni, którzy sprzeciwiali się zmianie nazwy, podkreślił, że „jeśli państwo Weill chceli dać szkole prezent, to nie powinni uzależniać tego od czegoś tak samowielbiącego jak nazwanie uczelni ich nazwiskiem”. Drugą stronę, czyli tych, którzy opowiadali się za zmianą, reprezentował Richard Lewis. On zaś, jeszcze przed orzeczeniem sądu podkreślił, że nie chodzi o nazwę, ale o to, by placówka przetrwała.
Uczelnia jest mała i niedochodowa, ale dyrektor marketingu Shannon Oborne zapewnia, że szkoła „będzie ciężko pracować, żeby zwiększyć bazę darczyńców” i dodaje, że „z braku funduszy, które mieliśmy nadzieję otrzymać, będziemy po prostu teraz korzystać z innych możliwości zbierania funduszy”.
Uczelnia nie będzie odwoływać się od decyzji sądu. „To jest koniec. Teraz musimy iść do przodu” – wyznał Mr. van Laer, jeden z absolwentów szkoły. (ak)