W związku z informacją podaną za portalem trójmiasto.pl postanowiliśmy sprawę wyjaśnić u źródeł. Dziś publikujemy dwie krótkie rozmowy z bezpośrednio zainteresowanymi, Anną Fibak i Przemysławem Rotem.
Redakcja PRoto: W piątkowym newsletterze, na podstawie doniesień z portalu trójmiasto.pl, informujemy, że pracownik Urzędu Miasta, Przemysław Rot, był także pracownikiem Pani agencji. Czy potwierdza Pani te informacje?
Anna Fibak: Przemysław Rot nie był pracownikiem mojej agencji. Pracowaliśmy razem wcześniej, zanim jeszcze założyłam własną agencję, w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową, stąd się znaliśmy. Gdy założyłam własną działalność w 2002 r., wspomagał mnie w niektórych prowadzonych przeze mnie projektach. Sam, oprócz pracy w Urzędzie, którą rozpoczął później niż współpracę ze mną, prowadził własną działalność gospodarczą, o czym informował swoich przełożonych. Podkreślę więc jeszcze raz – nie był pracownikiem agencji Fibak PR.
Redakcja PRoto: Ale podawała go Pani w liście swoich pracowników…
AF: Zakładka na mojej www nazywa się Zespół. Sylwetka Przemysława Rota była tam umieszczona, ponieważ dbaliśmy o pełną przejrzystość, nigdy nie kryliśmy się z tym, co robi; wiedzieli o tym także jego przełożeni w Urzędzie Miasta. Nie budziło to żadnych zastrzeżeń ani ze strony pracodawców, ani dziennikarzy, z którymi często miałam kontakt, podczas organizowanych przez moją agencję wydarzeń.
Red.: A co robił?
AF: Wspierał mnie przy projektach dla firm takich, jak: Nordea, Apsys, POL-Euro Linie Żeglugowe i Europäische Reiseversicherung AG Oddział w Polsce (Europejskie). Głównie pisał teksty o charakterze ekonomicznym, bankowym i żeglugowym.
Red.: Kiedy ta współpraca się zakończyła?
AF: Jesienią 2008 r. Jak mówiłam już autorowi tekstu opublikowanego przez trójmiasto.pl, nazwisko Rota na stronie internetowej Fibak PR „wisiało” ze względu na moje niedopatrzenie.
Red.: Czy uważa Pani za etyczne zatrudnianie pracownika Urzędu Miasta w Pani agencji, a potem prace dla klientów, poprzez których promowało się samo miasto (wspomniane w tekście firmy Kainos czy Zensar) czy należących do miasta (jak MOSiR)?
AF: Podkreślam jeszcze raz – pracownik Urzędu nie był pracownikiem mojej agencji. Nigdy nie mieliśmy tego typu dylematów, bo Przemysław Rot nie był angażowany w projekty, które prowadziłam dla firm współpracujących z miastem przy okazji otwarcia ich siedzib. Nie był też zaangażowany w nie po stronie miasta. Ponadto, nie polecał mojej firmy ewentualnym klientom, nie było mowy o faworyzowaniu mojej agencji, o nieczystej sytuacji; klientów zdobywałam sama, dzięki dobrej opinii, którą wypracowałam sobie przez lata pracy na trójmiejskim rynku. Po lekturze tekstu opublikowanego w trójmiasto.pl Czytelnik zaczyna wątpić w sens współpracy na linii agencja PR obsługująca inwestora – urząd miasta, w którym chce działać inwestor. A przecież takie rozmowy, wykorzystując efekt synergii, przyczyniają się do powstania spójnego komunikatu kierowanego do mediów i opinii publicznej, podnoszą też skuteczność działań PR. Nie ma w tym nic nieetycznego.
Przemysław Rot w rozmowie z PRoto
Red.:W jaki sposób na tekst opublikowany na portalu trójmiasto.pl zareagował Pana obecny pracodawca? Czy podjął już jakąś decyzję?
Przemysław Rot: Jeszcze nie. Gdy tekst ukazał się na portalu byłem na zwolnieniu lekarskim. Po powrocie do pracy zamierzam oddać się do dyspozycji pracodawcy.
Red.:Co mógłby Pan powiedzieć na swoją obronę?
PR:Uważam, że tekst na portalu trójmiasto.pl jest działaniem z kategorii czarnego PR-u. Po pierwsze nie byłem pracownikiem agencji Fibak PR. Nie robiłem natomiast tajemnicy, że jako równoprawny podmiot gospodarczy brałem udział we wspólnych projektach, które dalekie były od obszaru działań Urzędu. Informację o fakcie prowadzenia działalności gospodarczej, a także o jej zakresie zgłosiłem w chwili podjęcia pracy w Urzędzie. Widocznie komuś to przeszkadzało lub komuś przeszkadzały sukcesy Pani Fibak.
Red.:Czy pracował Pan lub miał wcześniejsze kontakty z którymś z klientów wspomnianych w tekście (Kainos, Zensar, MOSiR)?
PR:Nie miałem bezpośredniego kontaktu i nie współpracowałem z tymi firmami. Przedstawiciela Zensara poznałem długo po otwarciu inwestycji, z przedstawicielami Kainosa miałem styczność w czasie oficjalnych wstępnych prezentacji potencjału społeczno-gospodarczego Gdańska i oferty inwestycyjnej miasta. Później gościłem na oficjalnym otwarciu siedziby spółki, na której obecny był także autor tekstu opublikowanego na trójmiasto.pl…
Z Zaruskim nie miałem nigdy nic wspólnego. Jako pracownik Urzędu Miasta odpowiadam za przygotowywanie materiałów promocyjnych i informacyjnych dla potencjalnych inwestorów, więc w ten projekt nie byłem zaangażowany gdyż MOSiR to jednostka zajmująca się organizacją sportowego życia miasta. Materiał w trójmiasto.pl jest jednak tak skonstruowany, że nie mogę dochodzić swoich racji w sądzie, bo nie ma w nim stwierdzeń, a „jedynie” pytanie – sugestia, stawiająca urząd, mnie i agencję Fibak PR w niekorzystnym świetle. Dla mnie to historia rodem z Radia Erewań.
Dziwi mnie tylko to, że pytanie pojawiło się właśnie teraz, i to właśnie w kontekście Zaruskiego. Rozmawiała Kinga Kubiak
Lesław Januszewski z firmy Zensar oraz Miłosz Wierzchowiski z rady kapitańskiej projektu „Generał Zaruski”, koordynowanego przez MOSiR, który polecił firmę Fibak przyznają zgodnie, że nie wiedzieli o tym, że Przemysław Rot działa na rzecz agencji i pracuje w Urzędzie Miasta. Nie mieli oni jako klienci kontaktu z Rotem i deklarują, że nie miałoby to wpływu na wybór agencji. (kk)