Wojciech Cieśla i Anna Marszałek z Dziennika zastanawiają się kim są poselscy asystenci. Z ich ustaleń wynika, że w tej tysiącpięćsetosobowej grupie może znaleźć się każdy, nawet niezarejestrowani lobbyści, którzy dzięki asystowaniu posłom mają swobodę działań w budynku na Wiejskiej.
Z artykułu wynika, że posłowie mogą mieć nieograniczoną liczbę asystentów społecznych. Rekordzistą jest Piotr Tomański z PO z 30 asystentami. Doradcy ci, przystępując do pracy muszą jedynie wypełnić bardzo ogólny druk z informacją o sobie. Wiele rubryk, jak przekonują autorzy, asystenci mogą zostawić niewypełnionych lub wpisać formułę „nie dotyczy”. O wielu asystentach nie dowiemy się zupełnie nic, ponieważ nie zostali on jeszcze zgłoszeni przez swoich przełożonych, czytamy w artykule.
Dlatego, jak przekonują Marszałek i Cieśla, wśród społecznych asystentów posłów mogą kryć się lobbyści, omijający tym samym obowiązek rejestracji w Sejmie, a zyskujący otwarte pole do lobbowania. (ał)