niedziela, 29 grudnia, 2024
Strona głównaAktualnościBloger: Mistewicz ukradł mój tekst. Mistewicz milczy

Bloger: Mistewicz ukradł mój tekst. Mistewicz milczy

Debiutujący niedawno kwartalnik Nowe Media przedrukował bez zgody autora artykuł Michała Gąsiora. Bloger mówi o kradzieży, a Eryk Mistewicz, redaktor naczelny i pomysłodawca pisma, milczy. Sprawą zajmują się prawnicy.

W liście powitalnym do czytelników, Eryk Mistewicz zachwala swoje dzieło i wyraża wiarę w to, że w dobie internetu istnieje jeszcze zapotrzebowanie na nowy papierowy tytuł prasowy – „paliwo do mózgu” inne niż to zaczerpnięte z sieci. Jednocześnie zaznacza, jak wybitne nazwiska znalazły się w gronie autorów i twórców pracujących na rzecz Nowych Mediów. Teksty z kolei – „inspirujące”, „arcyciekawe” i „poszukujące” – to „rozważania autorytetów najwyższej klasy, ludzi z wiedzą, pasją, doświadczeniem, ale i nieprzeciętną intuicją”. Wśród nich znalazł się także Michał Gąsior, który twierdzi, że zaproszenia nigdy nie dostał i tekst został wykorzystany w periodyku bezprawnie. Oryginalnie został opublikowany w styczniu na stronie internetowej Forbesa, jako polemika do artykułu Mistewicza dotyczącego ROI. Teraz redaktor naczelny Nowych Mediów przedrukował na jego łamach obydwa, bez zaznaczenia, skąd tekst Gąsiora pochodzi.

„Nigdy nie było w tej sprawie kontaktu. Ani ze strony Pana Mistewicza, ani ze strony wydawnictwa. Dopiero post factum, gdy napisałem maila z prośbą o wyjaśnienie, napisał do mnie adwokat. Powoływał się na artykuły prawa autorskiego, które zresztą błędnie interpretował. Odpisałem mu po konsultacji ze swoim adwokatem i od tamtej pory jest cisza – powiedział natemat.pl bloger. Co ciekawe, podkreślił jednocześnie, że „nie chodzi tylko o to, że tekst został wykorzystany”, ale o to, że on sam zmienił w ostatnim czasie poglądy co do ROI, w związku z czym tekst stracił na aktualności. Do tego stopnia, że dziś nie podpisałby się pod tym wpisem. Mimo to, nic nie stoi według niego na przeszkodzie temu, by miał do swojej „własności intelektualnej” podejście „typowo materialne”. „Moja opinia kosztuje” – tłumaczy Gąsior.

Anna Wittenberg, dziennikarka natemat.pl, w celu konfrontacji wysłała do Mistewicza  kilka pytań drogą elektroniczną. Odpowiedzi brak – telefon milczy do tej pory. Komentarzy w sieci za to pełno. Tłumaczenie Gąsiora internauci określają mianem „overkilla”, a o Mistewiczu piszą, że „specyficzny”, „samozwańczy ekspert” i „znany z tego, że jest znany”. Przy okazji znalazł się jeszcze jeden pokrzywdzony autor. „Forbes napisał do mnie, że nie zezwalał na wykorzystanie tego tekstu. Oj panie Eryku… Brzydko.” – napisał Michał Górecki.(es)

 

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj