poniedziałek, 23 grudnia, 2024
Strona głównaAktualnościBloger obdarowywany, ale nie uradowany?

Bloger obdarowywany, ale nie uradowany?

Marki lub agencje często wysyłają prezenty blogerom i dziennikarzom, choć ci drudzy mniej chętnie się tym chwalą. Proceder jest znany i od lat i wcale nie traci na popularności. O tym, czy obdarowywanie zawsze ma sens pisze w natemat.pl Paweł Lipiec.

Motywację firm do tego typu działań tłumaczy reguła wzajemności, zgodnie z którą czujemy się zobowiązani, by komuś się za coś odwdzięczyć. To poczucie pozwala nam z kolei budować długotrwałe i stabilne relacje i na nich opierać wymianę dóbr. Mechanizm ten jest znany i często praktykowany przez firmy. Te jednak, wysyłając rozmaite upominki do osób kształtujących opinie rzesz konsumentów, próbują zapewnić sobie ich przychylność. „I to już nie jest jednoznacznie pozytywne działanie” – stwierdza autor. Ale działa, bo jak stwierdza, „gdyby nie działało, nikt by tego nie robił”.

W dalszej części tekstu za przykład udanej współpracy w tym zakresie opisuje podejście „win to win” Macieja Budzicha. Strategia ta zakłada, że w efekcie końcowym każda ze stron (marka, bloger  i czytelnik) powinna „wygrywać”. Gdzie jednak postawić granicę? – pyta Lipiec.  I opisuje, jaką sam ustalił zasadę: „nie interesują mnie dary losu od marek, z którymi nie współpracuję długofalowo, z którymi nie mam żadnej relacji lub tych, których tak czy inaczej bym nie polecał”. Przyznaje też, że są takie marki, które lubi i wysyłanie czegokolwiek nic nie zmieni w jego podejściu.

Może wysyłanie prezentów nie ma sensu? – pyta Lipiec. „Zasadniczo jestem gotów bronić teorii, że w większości przypadków tego sensu brak. Zaledwie kilka nielicznych kategorii produktów, faktycznie jest kupowana z polecenia, na podstawie recenzji i tu wysyłanie takich „sampli recenzenckich” zaczyna być uzasadnione” – czytamy.  (mw)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj