Znany bloger Michał Olech publikował na Twitterze okładki tygodników zanim pojawiły się w sprzedaży. Wszystko dzięki informatycznej wpadce wydawców. Wprost i Do Rzeczy – zażądały przeprosin i zadośćuczynienia w wysokości 50 tys. zł. Po ich stronie stanęła Agora. Po stronie Olecha – społeczność internetowa.
Większościowym udziałowcem w obu gazetach (Do Rzeczy – wydawca Orle Pióro, Wprost – wydawca AWR Wprost) jest Platforma Mediowa Point Group. Jak podkreśla Jacek Kowalski w wyborcza.pl, sprawa jest bez precedensu. Blogujący w natemat.pl Olech wykorzystał pewien techniczny trik i z wyprzedzeniem informował czytelników, co szykują tygodniki. Wyborcza tak opisuje ten proceder: „Wchodził na stronę egazety.pl i tam za pomocą prostego zabiegu (zamiana na wyższą ostatniej cyfry w adresie URL zdjęcia aktualnej okładki) na dwa dni przed publikacją uzyskiwał ilustracje stron tytułowych polskich tygodników. Następnie strony te publikował na swoim koncie na Twitterze”. I tak rozpętała się burza. Olech otrzymał „wezwanie do natychmiastowego zaprzestania naruszeń”, ponieważ „bezprawnie wykorzystuje tajemnice Spółki” i w rezultacie „naraża ją na stratę”. Redaktor naczelny natemat.pl, Tomasz Machała, przyznał, że początkowo zlekceważył pismo. Dopiero potem napisał tekst „Bloger w niebezpieczeństwie”, prosząc środowisko, by stanęło po stronie Olecha. Jednocześnie obiecał, że udzieli mu wsparcia prawnego. Olech zaś skasował wszystkie opublikowane okładki, tłumacząc gazecie.pl: „Proszę postawić się w mojej sytuacji. Nagle pisze do mnie wydawca poważnej gazety. Żąda 25 tys. Jestem studentem, na utrzymaniu rodziców – to dla mnie ogromna suma. Nie chciałem kłopotów”. Zapowiedział też, że nie zamierza robić tego w przyszłości.
Na odpowiedź blogosfrery i mediów nie trzeba było długo czekać. Większość wspiera Olecha. „Poza tymi okładkami nic tam nie było. Dla mnie sprawa jest prosta: materiał był dostępny w internecie i został udostępniony. To problem firmy, że miała lukę. Przecież on nie robił tego dla swojej korzyści, nie czerpał z tego żadnych profitów. Można tylko ośmieszyć tę sprawę” – powiedział natemat.pl bloger Azrael Kubacki. Według Jarosława Lipszyca, prezesa Fundacji Nowoczesna Polska, posunięcia wydawcy Wprost są „nie tylko skandaliczne, ale i krótkowzroczne”. „Dziennikarze zajmują się docieraniem do informacji i przekazywaniem ich. (…) Nie było tam żadnego włamania do systemu. Jeśli Wprost chce zabronić dziennikarzom podawania informacji publicznie dostępnych, a tym bardziej jeśli wygrają ewentualną sprawę, to będzie to miało fatalne skutki dla dziennikarzy i mediów” – tłumaczy. W podobnym tonie wypowiedział się dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej, Robert Zieliński, który określił sprawę jako „autokompromitację” wydawnictwa. Z kolei Przemysław Pająk, piszący na stronie Spiderweb.pl, poradził Olechowi tak: „Nie bój się listów prawników. Mogą Ci skoczyć, bo nie zrobiłeś nic złego, nie złamałeś żadnych regulacji, nie zachowałeś się nieetycznie. (…) Przyjmuj zaproszenia do wypowiedzi w innych mediach. Jeśli będzie okazja, idź opowiedz »swoją historię« w telewizji”. Również dla Grzegorza Marczaka (Antyweb.pl) „Wprost jest w pewien sposób oderwane kompletnie od rzeczywistości”. „Wygląda też na to, że ktoś w tej firmie pomylił PR z kompromitacją” – komentuje w swoim tekście. Inni na Twitterze piszą: „to absurd” i żartują: „Olech ujawniał okładki Wprosta. Wprost przechytrzył Olecha. Kolejne numery nie miały okładek”.
Są jednak i tacy, którzy widzą sprawę inaczej. Zalicza się do nich publikujący na platformie salon24.pl bloger MacSbloger. Jego zdaniem w sieci nie można bez zgody autora publikować treści, które się jeszcze nie ukazały. „Narusza to prawo autorskie i jest po prostu kradzieżą czyjejś twórczości” – podkreślił w tekście pt. „Czy bloger natemat.pl jest złodziejem?”. I dodał: „Grafika nie została opublikowana – przewinienie stało się faktem”. Sama PMPG w wydanym oświadczeniu domaga się przeprosin oraz jednoznacznej deklaracji, że Olech nie będzie kontynuował swojego procederu w stosunku do obydwu tygodników. „W takim przypadku wydawca jest gotów odstąpić od domagania się wpłaty zadośćuczynienia na rzecz Izby Wydawców Prasy jako instytucji stojącej na straży dobrych obyczajów na rynku wydawniczym” – czytamy w dokumencie. Nie zabrakło w nim również stwierdzenia: „Dziennikarz naTemat.pl, usuwając z serwisu Twitter swoje wpisy z informacjami o okładkach oraz zawartości numerów, przyznał tym samym, że publikując je, miał świadomość działania na pograniczu prawa, a na pewno – wbrew etyce”. Sylwestra Latkowskiego, redaktora naczelnego Wprost, denerwuje argumentacja obrońców Olecha. „Z tego toku rozumowania wynika, że jeśli znajdzie się lukę w prawie, to trzeba z niej skorzystać” – żali się w onet.pl. Podobnego zdania jest Maciej Hoffman, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy. „Okładka pełni funkcje informacyjne i handlowe, a jej wcześniejsze upublicznienie stwarza konkurencji możliwość wcześniejszej reakcji. Ten, kto upublicznił coś, co nie było jego własnością, musi ponieść odpowiedzialność” – uważa Hoffman. (es)