Klient nie wziął kredytu? W przypadku banku BNP Paribas w takiej sytuacji pracownicy muszą tłumaczyć się przed dyrektorem oddziału. Bank zaprzecza, ale deklaruje zbadanie sprawy – czytamy na blogu Macieja Samcika.
Banki nie mają łatwo – klienci biorą mniej kredytów, a na lokatach można coraz mniej zarobić. Trwa zatem walka o klientów, którym proponuje się dodatkowe usługi. Łakomym kąskiem w szczególności okazują się posiadacze kredytu hipotecznego, którym proponuje się w pakiecie konta, karty debetowe, limity kredytowe i ubezpieczenia. Zaś pracowników motywuje się w sposób nietypowy. Jeden z managerów Deutsche Banku przesłał następującą informację do pracowników: „w związku z bardzo niskim wskaźnikiem sprzedaży kredytów mieszkaniowych ze składką regularną (…) proszę o przesyłanie każdego wniosku do akceptacji dyrektora według poniższych wskazówek”. Według rozporządzenia obowiązkiem pracowników miało być tłumaczenie się przed szefem, czemu „nie wcisnęli klientowi kredytu ze »składką regularną«, czyli z pakietem oszczędnościowym na co najmniej dziesięć lat. Czyli: dlaczego nie zrobili klienta w konia” – relacjonuje Samcik.
To nie odosobniony przypadek. Podobne praktyki stosuje się w BNP Paribas, gdzie „Każe się nam sprzedawać kredyty gotówkowe razem z kontami osobistymi, kartami kredytowymi i kredytami odnawialnymi. Umowa kredytu gotówkowego skonstruowana jest tak, że dziś klient dostaje kredyt, do tego konto i debet, a za sześć miesięcy jeszcze kartę kredytową z limitem np. 2000 zł. A ostatnio wprowadzono nawet dyspozycję, by rekomendować klientom zakup karty kredytowej od razu, bez półrocznej karencji” – twierdzi pracownica banku w liście do Samcika. Zaś dyrektor ma osobiście rozmawiać z pracownikami o kredytach gotówkowych, które nie zawierają wniosku o kartę kredytową oraz kredyt w ROR. Bank wyraził zaś „najszczersze zdziwienie” oraz „podkreśla, że skala oraz sposób działania naszego banku daleki jest od agresywnych praktyk sprzedażowych spotykanych obecnie na rynku”. (kg)