Próby wejścia „młodych oburzonych” w politykę okazały się fiaskiem. „Albo wybierają wbrew własnych interesom, albo angażują się w sposób chwilowy i niekonsekwentny” – czytamy w Newsweeku.
Jeszcze w latach 90. całe licea chciały głosować na Janusza Korwin-Mikkego i UPR. W 2011 roku młodych wyborców zainteresował już Janusz Palikot. Wśród głosujących na niego było ponad 30 proc. wyborców w wieku 18-25, co stanowiło na tamten czas trzykrotnie więcej niż w elektoratach innych partii – przypomina Cezary Michalski, autor artykułu. Potem jednak młodzież odrzuciła Palikota i nie był to tylko efekt jego politycznych błędów. W opinii Michalskiego problemem było to, że „lider dość nerwowo poszukiwał tożsamości”. Podobnie zresztą jak jego wyborcy, których cechuje „niestałość” w swoich poglądach. Ci w pewnym momencie przestraszyli się konserwatywnych rodziców, Kościoła. Nie potrafili też stworzyć trwałego środowiska i ruchu wokół Palikota – wylicza autor.
Wówczas na moment do łask powrócił Janusz Korwin-Mikke, który urzekł młody elektorat „prostotą z ideologii, łatwymi prowokacjami i wizją świata raczej jak z Mad Maksa(wojna wszystkich przecie wszystkim o wszystko)”.
Zdaniem autora to szybkie przemieszczenie się młodego elektoratu pokazuje fikcyjność wyboru i jałowość buntu. „To jest facebookowa polityka uprawiania w rytmie chwilowych mód, kurzeń, rozczarowań. To jest lajkowanie i hejt zamiast wytrwałej politycznej pracy” – czytamy dalej. ako przykład chwiejności zachowań Michalski podaje radnego wybranego z listy ruchów miejskich na Ursynowie. „Ten porzucił po wyborach »świeżą i ponadideologiczną formację« i poparł PiS, gdyż nagle ujawniła się jego bezwarunkowa miłość do profesora Chazana”. Z kolei nowo powstała Partia Razem, mimo dużej popularności na Facebooku, wciąż ma jednoprocentowe poparcie sondażowe. (mw)