czwartek, 16 stycznia, 2025
Strona głównaAktualnościCiężki weekend Playa i Socializera

Ciężki weekend Playa i Socializera

„W Socializerze nie zadziałały procedury, które zakazują wypowiadania się pracownikom tej firmy na profilach swoich klientów. Chciałbym wierzyć, że to po prostu dziwny zbieg okoliczności i wypadek przy pracy, niż zamierzone działanie, które miało podbić wskaźniki” – powiedział PRoto.pl Kamil Newczyński z SocialTalk.

Przed weekendem Play nie miał łatwego życia. Eksperci od mediów społecznościowych i internauci nie pozostawili na firmie i obsługującym ją Socializerze suchej nitki. Krytykowali zarówno wpadkę, jak i sposób wychodzenia z opresji. Przede wszystkim podkreślano, że prowadzenie fanpage’a to starannie zaplanowana działalność, niestety wciąż zdarzają się praktyki sztucznego promowania profilów.

W internecie nikt nie wie, że jesteś psem

„Przypomina mi się słynny satyryczny obrazek sprzed kilkunastu lat. Przedstawiał dwa kundelki siedzące przed komputerem. Jeden z nich z uśmiechem mówił drugiemu: »W internecie nikt nie wie, że jesteś psem«. Dziś trudniej jest o taki wyreżyserowany wpis, bo znika anonimowość w sieci” – tak sprawę skomentował w natemat.pl Piotr Cichocki, antropolog internetu z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW. Zaznaczył, że prowadzenie fanpage’a zależy przede wszystkim od danej firmy. W przypadku, gdy jej celem jest szybka maksymalizacja zysków, mogą zdarzać się sztuczne, wyreżyserowane wpisy. Ta sytuacja z Socializerem wynika raczej z błędu człowieka, a nie działania zamierzonego.

Jacek Gadzinowski, zajmujący się komunikacją w mediach społecznościowych, choć nie wierzy, by Play zamówił u Socializera zadanie takiego pytania, przyznaje, że oczywiście zdarzają się „różne działania”. „Nie zawsze firmy prowadzą prostolinijne działania, za przykład wystarczy wziąć kupowanie fanów na Facebooku lub marketing szeptany” – czytamy w portalu.

Trwała rysa na wizerunku

Kamil Newczyński z SocialTalk, poproszony przez PRoto.pl o komentarz, zwraca z kolei uwagę na to, że zrzut ekranu został wykonany raptem 4 sekundy po pojawieniu się postu. „To może nic nie znaczyć, ale równie dobrze może wskazywać na jakąś prowokację” – zauważa. W jego opinii rysa na wizerunku Socializera na pewno pozostanie, szczególnie w obliczu publicznej deklaracji o zwolnieniu pracownika przez samego prezesa firmy. „Na tej sytuacji na pewno bardziej ucierpi Socializer niż Play. Firma musi poradzić sobie z wewnętrznym kryzysem. O ile zostanie to wewnątrz branży, to jest to wyłącznie kwestia czasu, aż sprawa się wyciszy” – ocenia specjalista. I dodaje: „Paradoksalnie Socializer może z tej sytuacji wyjść silniejszy i mądrzejszy o nowe doświadczenie. Jeśli sprawa nie wypłynie do mediów mainstreamowych, to absolutnie nie używałbym w tym kontekście słowa kryzys. Jest ono ostatnio coraz częściej nadużywane”.

Tymczasem czytelnicy PRoto.pl sytuację widzą raczej w czarnych barwach. „Te wyjaśnienia to ściema. Zrobili z tego pracownika kozła ofiarnego, bo chcieli pokazać, że to pojedynczy przypadek i ktoś musiał ponieść konsekwencje, choć pewnie cała agencja tak funkcjonuje” – napisała na naszym facebookowym profilu Katarzyna Jędrek. Niektórzy piszą wprost, że bohaterowie zamieszania „sami sobie zrobili czarny PR”, inni zastanawiają się, jak podobnych sytuacji można uniknąć w przyszłości. „Może warto we wszystkich agencjach zrobić przegląd i… pozmieniać uprawnienia administratorów. Nawet w celach reakcyjnych nie ma potrzeby, by cała agencja miała uprawnienia »całkowite« – moderator wystarczy. A do reklam – reklamodawca” – radzi Anna Deręgowska-Watza, PR director w Planet PR.

Tylko nieliczni, w tym Tomasz Michalski, specjalista ds. e-PR w firmie HRP Group, uważają, że zwolnienie Kaniewskiego „to jedyna poprawna decyzja w tej sprawie, aby zdecydowanie odciąć się od spekulacji”. Wszyscy zaś przyznają, że „za głupotę się płaci”. Pytanie, które sobie zadają, to czy Play zapłaci proporcjonalnie do swojej winy. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj