Rosyjskie władze w obawie przed przewrotem starają się oczernić opozycję oraz wzmocnić swój wizerunek. Mentalnie jednak wciąż tkwią w minionej dekadzie. „Poruszający się w internecie działacze opozycji przy pomocy mediów społecznościowych obchodzą cenzurę w kontrolowanych przez państwo środkach masowego przekazu i organizują największą falę antykremlowskich protestów ulicznych od upadku Związku Radzieckiego przed dwudziestu laty” – czytamy w Polska Metropolia Warszawska.
Ostatnio w rosyjskich mediach kontrolowanych przez państwo pojawiło zdjęcie Aleksieja Nawalnego, lidera opozycji, w towarzystwie jednego z oligarchów. Podpis pod fotografią sugerował, że powiązania finansowe. Okazało się jednak, że zdjęcie było fałszywką, co szybko ustalili internauci. Co więcej Kreml poniósł kolejną klęskę wizerunkową. Nawalny jest bowiem znanym w blogerem. Wykorzystał swoje medium do wyszydzenia nieudolnej propagandy władz . Zaprezentował serię zdjęć, w których występuję m.in. z Lordem Voldemortem(jednym z bohaterów serii o Harrym Potterze) czy z samym Putinem. „Szybkość tej reakcji podkreśla przepaść między »pokoleniem telewizji« a »pokoleniem internetu«” – czytamy w Polska Metropolia Warszawska.
Nie oznacza to jednak, że Kreml lekceważy internet. W sieci mogliśmy oglądać film „Rosja bez Putina”. Autorzy kreślili ponurą wizję – inwazji chińskiej, amerykańskie, islamskiej, głodu etc.
„W czasach Józefa Stalina wszystko było znacznie prostsze. Kto podważał władzę sowieckiego dyktatora, przechodził proces pokazowy, dostawał kulę w łeb, a potem wymazywano go ze zdjęć i książek – jakby w ogóle nie istniał. Dzisiaj Kreml jest w defensywie i musi liczyć się z opinią publiczną, gdyż krytycy Władimira Putina mają do dyspozycji internet. Serwisy społecznościowe takie jak Facebook, YouTube i Twitter zakończyły monopol państwa na informacje dla mas. Pozwalają dysydentom swobodnie ujawniać brudne sztuczki władzy i mobilizować powszechne wsparcie.” – konstatuje autor tekstu. (bs)