Debranding, czyli usunięcie nazwy marki z logo, to sposób na „marketingowy detoks”. „Przy dzisiejszym turbulentnym środowisku jest to trend, który umiejętnie stosowany, pozwoli dotrzeć do szerszego grona klientów” – twierdzi Katarzyna Cieślak, account manager w Engram.
Dzięki debrandingowi korporacje mogą nie tylko podkreślić swoją dominację na rynku, ale także pokazać bardziej przyjazne oblicze. Na takie posunięcie zdecydował się Nike i Starbucks. Sieć kawiarni zdecydowała się nawet na to, aby wnętrza nowych kawiarni dostosować do klimatu otoczenia, w którym powstają. W ten sposób Starbucks chce „przywrócić kawiarniom urok przyjaznych lokalnych kafejek, a w efekcie przyłożyć się na jeszcze większą świadomość marki i jej zbliżenie się do klientów” – sądzi Cieślak. Również w branży alkoholowej przyjęła się idea „no logo”. W 2009 r. Absolut wyprodukował limitowana serię „Absolut no label”. Miało to pokazać, że ważniejsza jest jakość produktu, a nie jego opakowanie. Jednak nie we wszystkich przypadkach taka strategia okazuje się sukcesem. W przypadku Sony Pictures debranding spowodował, że powstało zamieszanie wśród konsumentów, „bo brak logo uznali za znak, że film jest podróbką i w efekcie nie chcieli go kupować lub zwracali go do sklepów on-line” – czytamy w Marketingu w Praktyce.
Idea no logo, czyli „uwolnienie się od metek i schematycznego myślenia”, może spowodować, że „powrócimy do czasów, gdy dobry desing i jakoś produktu to było to, co liczyło się. Często mniej znaczy więcej” – podsumowuje Cieślak. (kg)