Jak to jest, że jedna reklama miała ponad 27 mln odsłon, a inna kampania o podobnej tematyce przeszła bez echa? Wygrywa ten, kto serwuje skrajne emocje – czytamy w adweek.com.
Kelly Fong zastanawia się w tekście, które kampanie mają szansę być viralowe. „Jak to się stało, że od czytania wiadomości trafiłem na YouTube, gdzie oglądałem film ze strażakiem ratującym kota?”. Odpowiedź jest prosta: skrajne emocje to połączenie, na które czekają odbiorcy treści. Tę zależność zauważają też marki. Konsument chętnie powraca bowiem do produktów, które w danym momencie przywołały mu dobre wspomnienia z życia prywatnego. Wyzwaniem dla marek będzie trafienie w „ten moment”. Najłatwiej osiągnie się ten efekt, gdy skorzysta się z całego wachlarza emocji w jednym filmie.
Apple chce, by jego klienci widzieli w nim „świeżość”, ale i praktyczność – a więc sprzedawać produkty, które sprawią, że życie z dnia na dzień będzie prostsze. To marzenie wszystkich osób, bez względu na płeć czy możliwości finansowe. Kolejnym celem marki jest wywołanie wśród konsumentów poczucia, że Apple jest częścią ich stylu życia. Producent osiąga to za pomocą reklam, w których występują ludzie reprezentujący różne typy społeczności. Łączy ten sam cel: chcą wykonywać codzienne obowiązki w nowatorski sposób.
W dalszej części analizuje przykład Coca-Coli. Skąd tam niedźwiedzie polarne? – zastanawia się dalej autor.
I dodaje: „Widząc animowane zwierzęta odwołujemy się do emocji na pozór typowych dla dzieci, ale jakże potrzebnych dorosłemu”. Gdy zobaczymy taką reklamę od razu pojawiają się uczucia zadowolenia i „dziecięcego” uśmiechu na twarzy. A jak kontynuuje autor, poczucie szczęścia od dawna wpisane jest w charakter marki. Bo to właśnie szczęście dla wielu stanowi jedną z najważniejszych wartości kulturowych – czytamy. (mw)