„W obecnej sytuacji to tak, jakby przyjąć wyróżnienie od jakiegoś brukowca” – mówi dla Gazety Wyborczej osoba z kręgu doradców szefowej rządu.
Jak informuje dziennik, premier miała zwlekać z odpowiedzią na nieoficjalną propozycję Wprost, by przyjąć tytuł, jaki tygodnik co roku przyznaje osobie, która wywarła największy wpływ na polską politykę. Jednak doradcy Kopacz byli do tego pomysłu sceptycznie nastawieni. „Chodziło o budzące wątpliwości etyczne publikacje nielegalnych podsłuchów, które wstrząsnęły Polską latem 2014 r.” – dodaje autor artykułu, powołując się na rozmowę z jednym z doradców rządu.
Odpowiedz Kancelarii Premiera na oficjalny list Michała Lisickiego była jednak dyplomatyczna. Marcin Kierwiński, dyrektor gabinetu Kopacz, miał odpowiedzieć, że premier pełni swoją funkcję zbyt krótko, by zasłużyć na nagrodę.
W tym roku nagroda ma zostać przyznana z opóźnieniem, w marcu, a nie bywało w lutym. (mw)