Jaki obraz George’a W. Busha wyłania się z najnowszego firmu Olivera Stone’a, zastanawia się Tomasz Zalewski w tygodniku Polityka. Jest to „portret człowieka, który stał się symbolem degradacji prestiżu Ameryki”, relacjonuje dziennikarz.
Nie ma wątpliwości, że to, jaki obraz ustępującego prezydenta USA naszkicował Stone jest efektem lewicowych i pacyfistycznych poglądów reżysera, pisze Zalewski. Postać Busha przypomina dziennikarzowi amerykański odpowiednik Nikodema Dyzmy. Prezydent USA, przekonuje publicysta, przedstawiony jest w filmie jako „bezmyślny prostak”, z czarno-białą wizją świata, któremu doradcy wmówili, że po 11 września może pozwolić sobie na wszystko.
Obecny przywódca Stanów Zjednoczonych nie jest jednak pokazany w filmie jako postać „antypatyczna”, a raczej godna pożałowania, a szybko nakręcony obraz miał ponoć pomóc demokratom zmienić władzę w Białym Domu, ocenia Zalewski.(ał)