Pisaliśmy niedawno na PRoto.pl na temat muzułmanki, której 4 policjantów miało wypisać na plaży w Nicei mandat za noszenie przez nią burkini – specjalny strój, będący połączeniem burki i bikini. Policjanci karali kobietę na mocy wprowadzonego w około 30 francuskich kurortach zakazu noszenia burkini, który wywołał żywą debatę w kraju i za granicą, a także podziały w rządzie.
Strona mashable.com informuje, że Rada Stanu, najwyższy organ sądownictwa administracyjnego we Francji, zawiesiła w piątek zakaz noszenia burkini wprowadzony przez jeden z kurortów. Decyzja obowiązuje do wydania ostatecznego wyroku w tej sprawie i ma być wprowadzona w reszcie kurortów – czytamy. Wniosek w tej sprawie wniosła Liga Praw człowieka – podaje onet.pl.
W tym serwisie czytamy też, że według orzeczenia Rady Stanu nie można zakazywać burkini, kierując się – jak dotychczas robiono – laickim charakterem Francji albo twierdzeniem, że zakrywający całe ciało ubiór jest symbolem zniewolenia kobiet w islamie.
Decyzja Rady Stanu nie spowodowała jednak zakończenia sporów.
Na onet.pl czytamy, że nadal wielu merów z południowego wschodu Francji utrzymuje w mocy wydane zakazy noszenia burkini. W Nicei, gdzie rządzi prawica, władze podają, że nadal będą karać mandatami muzułmanki łamiące przepisy.
Te przepisy skrytykowały dwie panie minister socjalistycznego rządu – edukacji i zdrowia. Zajęły tym samym stanowisko sprzeczne ze zdaniem szefa rządu Francji Manuela Vallsa, który w burkini widzi „polityczny znak prozelityzmu religijnego, który zamyka kobietę” – zauważa onet.pl. (mp)