Polski rząd miał nieformalnie kontaktować się z agencjami PR w Londynie – pisze Financial Times.
Globalna firma public relations ma ratować reputację rządu. „W kontekście polskich władz coraz częściej mówi się bowiem o łamaniu konstytucji, podważania zasad demokracji, a to odstrasza inwestorów zagranicznych” – konkluduje Henry Foy, autor artykułu.
Jak relacjonuje FT, rząd Beaty Szydło zmaga się z protestami zarówno w Polsce, jak i za granicą. To dlatego szuka wsparcia u londyńskich spin doktorów, specjalizujących się w sytuacjach kryzysowych. Autor tekstu pisze, że „od dojścia do władzy w listopadzie, bardzo konserwatywna partia Prawo i Sprawiedliwość przejęła kontrolę nad mediami publicznymi, prokuraturą, została oskarżona przez organizacje praw człowieka o naruszanie konstytucji, by w końcu trafić przed Parlament Europejski”. Dodaje przy tym, że jeszcze niedawno nasz kraj był stawiany za wzór gospodarczego sukcesu na tle innych państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Dalej Foy, powołując się na słowa anonimowych rozmówców, relacjonuje, że politycy PiS mieli w ciągu ostatnich kilku miesięcy kilkukrotnie starać się o pomoc PR-owców.
„Sami nie mają jednak pojęcia o budowaniu wizerunku, nie mają żadnych doświadczeń” – przytacza jedną z wypowiedzi dziennik. Financial Times przypomina, że podobne kroki podjął w 2011 roku premier Węgier Victor Orban – krytykowany za podporządkowanie mediów rządowi, zwrócił się o pomoc do międzynarodowych agencji PR.
Rzecznik polskiego rządu odmówił FT komentarza w opisywanej sprawie. (mw)