PiS dopiero co opublikował spot wyborczy, a już pojawiło się wiele głosów krytyki. „Ten spot wygląda, jakby został wyprodukowany na domowym komputerze, w jakimś amatorskim oprogramowaniu. Rozumiem, że partie nie chcą afiszować się ze swoim bogactwem, ale zainwestowanie w profesjonalną produkcję wyborcy by jednak wybaczyli” – ocenia dr Olgierd Annusewicz, politolog.
W pierwszych sekundach spotu rozbrzmiewa zdanie „Mieli godnie reprezentować Polskę w Parlamencie Europejskim. Przynieśli międzynarodowy wstyd”. A zaraz potem, w czarno-białej stylistyce, ukazuje się zdjęcie Jacka Protasiewicza oraz wycinki z gazet, mówiące o alkoholowej wpadce na frankfurckim lotnisku. W spocie PiS wymierza ciosy również w Michała Boniego, Jacka Rostowskiego i Michała Kamińskiego.
„W wersji opublikowanej we wtorek pojawiło się kilka błędów, pomijając literówki, Jacek Rostowski został byłym ministrem skarbu. PiS szybko zdjął nagranie, poprawił i opublikował ponownie. Nadal z błędami, czego bezlitośni internauci nie omieszkali zauważyć i ośmieszyć. Oczywiście każdemu zdarzają się błędy. Ale największej partii opozycyjnej?” – stwierdził Annusewicz. Jest to istotny błąd, bo sprawia, że odbiorcy koncentrują się na błędach, a nie na przekazie – dodaje. Zdaniem Wiesława Gałązki, niezależnego konsultanta politycznego, „to są wyrzucone pieniądze i dowód na to, że PiS nie dysponuje teraz dobrymi spin doctorami”. Zwraca uwagę również na nietrafny dobór odbiorców. A jak ocenia produkcję filmiku wyborczego? „Spot nie ma żadnego znaczenia. Jest tylko brudną propagandą, która ma zohydzać”.
Podstawą każdego materiału wyborczego jest jego przekaz. W przypadku spotu PiS-u chodziło o podkreślenie, że politycy Platformy mieli być przykładem, a nie są powodem do dumy. Jednak Annusewicz podkreśla, że „egzemplifikacja merytoryczna już słabsza – po pierwsze, Jacek Rostowski w Polsce »średnio lubiany« jako minister finansów na Zachodzie cieszy się szacunkiem. Po drugie, Jacek Protasiewicz nie kandyduje w nadchodzących wyborach, po trzecie Michał Kamiński do PE dostał się jako kandydat PiS-u. Mało uważny widz może da się podejść, reszta już raczej nie”. Ponadto ekspert zwrócił uwagę także na zły dobór czasu publikacji materiału. „Jednym z największych błędów było opublikowanie spotu już pierwszego dnia kampanii telewizyjnej” – podsumowuje Annusewicz. (kg)