Przypomnijmy, że w maju 2014 roku Google uruchomił procedurę umożliwiającą użytkownikom internetu skorzystanie z „prawa do bycia zapomnianym”. Polega ono na usunięciu z wyszukiwarki określonych treści dotyczących konkretnych osób. Takie były żądania Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Na swojej stronie internetowy gigant podał, z jakich stron pochodzi najwięcej próśb o usunięcie linków Google’a. Na pierwszym miejscu znalazł się Facebook (ponad 10 tys. usuniętych adresów URL). W pierwszej dziesiątce pojawili się także YouTube, Google + i Twitter.
Łącznie 42 proc. zgłoszonych przez internautów adresów URL zostało usuniętych z wyszukiwarki. Google poinformował również, że większość użytkowników, którzy złożyli wnioski pochodzi z Francji, a następnie kolejno z Niemczech, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Serwis podaje także, jakiego typu prośby napływają do niego od osób prywatnych. Jeden z przypadków dotyczy internauty z Belgii – Google otrzymał prośbę od osoby skazanej w ciągu ostatnich pięciu lat za przestępstwo o usunięcie artykułu na temat tego zdarzenia. Argumentował to tym, że wyrok został uchylony w drodze apelacji. „Zmieniliśmy zasady wyświetlania się tej strony w wynikach wyszukiwania, by nie pojawiała się po wpisaniu imienia i nazwiska tej osoby” – czytamy. Także jeden z polskich przedsiębiorców zwrócił się z prośbą o usunięcie artykułów na temat jego pozwu przeciwko gazecie. Wówczas jednak Google nie uchylił się do tego wniosku. (mw)