Redakcja PRoto postanowiła zapytać Huberta Hurbańskiego autora książki „Pracownik” o motywy napisania powieści i jego zdanie na temat wizerunku branży PR w Polsce.
Redakcja: Dlaczego zdecydował się Pan na napisanie książki, której akcja osadzona jest w środowisku PR-owców?
Hubert Hurbański: Zdecydowałem się na napisanie tej ksiązki po pierwsze: ponieważ taka pozycja – wg. moich informacji – nigdy wcześniej nie powstała w literaturze polskiej, a uważam, że znacznie łatwiej jest zaistnieć na rynku wydawniczym, poprzez pisanie o czymś, czego nikt dotychczas jeszcze nie opowiedział.
Po drugie: miałem potrzebę częściowego uzewnętrznienia swoich emocji i wrażeń (nierzadko negatywnych), których doświadczyłem podczas pracy we wrocławskich agencjach PR. Specyfika pracy w tamtych miejscach, a także w branży PR/rozrywki/reklamy/mediów jest niezwykła i warta opisania, a tym bardziej ludzie z nią/nimi związani. Najważniejszym aspektem mojej książki – poza pokazaniem sposobów i schematów działania prywatnych agencji PR – jest ukazanie człowieka, jako jednostki niegotowej na tzw. „życie pracownicze” zawodowe, wrzuconej w machinę relacji i hierarchii obowiązujących i panujących w agencjach, zajmujących się promocją. W miejscu pracy, takim jak agencja PR, trudno o zawieranie szczerych znajomości, a tym bardziej przyjaźni, ponieważ celem „PRacowników” jest awansowanie, zarabianie pieniędzy i „nie danie się wygryźć” współpracownikom. I w tym aspekcie wyartykułowanie moich doświadczeń może pomóc innym młodym pracownikom.
Po trzecie: książka ta pokaże czytelnikom, że treści, które przekazują media są tylko w części tematami tworzonymi „na poważnie”, zawierającymi fakty, zbierane w wyniku rzetelnej pracy dziennikarskiej, a nie zawierającymi tzw. WARTOŚĆ, czyli nierzadko bardzo naciąganą informację, która „koloryzuje” i uatrakcyjnia komunikat, wysyłany przez agencje do dziennikarzy, którzy (przecież nie bezinteresownie) następnie go publikują, podpisując własnym imieniem i nazwiskiem. Zdaję sobie sprawę, że dla osób z branży nie jest to żadną tajemnicą, lecz ja postanowiłem te schematy działania opisać i udostępnić szerokiej publiczności. Jednakże, jak już wspomniałem, nie to było powodem napisania książki, a ujawnianie tych tzw. sekretów i tajemnic, to naprawdę mało znaczący jej wycinek. Tytuł powieści mówi zresztą sam za siebie – chodzi tu generalnie o uniwersalną postać, bohatera/antybohatera, którym jest zwyczajny pracownik, bez względu na to, w jakiej robi branży, jego pracowniczy żywot nie różni się od egzystencji większości innych osób, zajmujących jakieś stanowiska biurowe czy to w firmie budowlanej, czy administracji, czy reklamie, mediach itp. .
Podsumowując – dlaczego w środowisku PR-owców? – ponieważ PR jest obecnie „na fali”, jest pojęciem dla większości Polaków bardzo tajemniczym, nowym, przez co dość pociągającym, a ja zawodowo jestem z tą branżą już od kilku lat związany. Proszę jednak nie zapominać, że „PRacownik” nie jest reportażem – jest książką fabularną, napisaną w oparciu jedynie o moje osobiste doświadczenia i obserwacje.
Red: Jaki Pana zdaniem jest wizerunek branży PR w Polsce? Czy ta książka miała na celu zmianę postrzegania branży? .
HH: Zależy kto na ten wizerunek PR patrzy, czy ludzie z branży (którzy wiedzą co w trawie piszczy) czy osoby postronne (inni pracownicy). Co do ludzi z branży – często Państwo robicie ankiety na ten temat, więc wiecie jak osoby, zajmujące się w ten czy inny sposób promocją i marketingiem, patrzą na swoją pracę, siebie samych i konkurencję. .
Co do osób postronnych – wizerunek pracowników PR oraz całej branży z pewnością nie jest pozytywny. Postrzegani są jako ludzie, którzy manipulują „tłumem” i jednostkami (np. politykami, pośrednimi odbiorcami komunikatów, czyli mediami/dziennikarzami itp.), oszukują ich, mieszają w głowach, mówią, że coś jest białe, a w rzeczywistości jest to czarne. Niektórzy również utożsamiają PR wyłącznie z tzw. złym/czarnym PR-em, co jest z pewnością ze szkodą dla branży.
Generalnie – wszyscy niewtajemniczeni nie odróżniają zupełnie PR-u od reklamy (czy to ATL, czy BTL, czy marketing wirusowy, czy e-marketing, czy promocja Web 2.0 itp. – wszystko im jedno, byle jak najmniej na to trzeba było wydawać kasy).
Celem ksiązki nie była zamiana postrzegania branży ani na „lepsze”, ani na „gorsze”. Celem napisania książki była moja potrzeba jej napisania, zwykłego wyrażenia siebie oraz pokazania mojej solidarności i zrozumienia dla innych, takich jak ja, pracowników (i nie tylko PRacowników).
Red.: Czy nie boi się Pan, że teraz czytelnicy zaczną poszukiwać pierwowzorów bohaterów książki we wrocławskich agencjach PR? Czy nie obawia się Pan, że zaszkodzi tym branży?
HH: Jeśli czytelnicy będą szukać pierwowzorów we wrocławskich (oraz wszystkich innych – warszawskich, łódzkich, poznańskich, gdańskich itd.) agencjach PR – bardzo dobrze, to co opisałem, jak one działają i jakie relacje pracownicze tam panują (np. wyzysk praktykantów, stażystów, bardzo częsty brak profesjonalizmu spowodowany cięciem kosztów, nierzadko odwalanie totalnej fuszerki, „spychologia” przełożonych, intrygi, ciągła kontrola pracowników np. spyloggery, o których nie mówi się pracownikom, brak umów o pracę, koperty pod stołami, przeciąganie wypłat, ukrywanie się przed PIP-em, itp) to szczera i czysta prawda. Sam to przeżyłem, sam w tym uczestniczyłem na różnych stanowiskach i nie byłem święty, przyznaję, ale dzięki temu wiem jak jest już od dawna i również od dawna nic się nie zmienia. No, może zmienia się to, że coraz więcej praktykantów robi za darmo i to po kilka miesięcy w coraz większej ilości agencji, coraz częściej przychodzi się na okres próbny za połowę pensji, okres ten się co miesiąc wydłuża, a jak już pracownik ma dość i chce dostać normalna umowę – wylatuje z byle powodu.
Czy obawiam się, że zaszkodzę tym branży? Nie, mam nadzieję, że pomogę osobom w niej pracującym – właścicielom agencji oraz – i przede wszystkim – zwykłym praktykantom, stażystom oraz młodym specjalistom ds. PR/promocji/marketingu itp. Dzięki PR-owi mam pracę i lubię ją, lecz niektóre relacje pracownicze psują smaczek, który ma ten zawód oraz – tak naprawdę – wszystkie inne zawody świata. Mój Wydawca twierdzi, że to książka uniwersalna i sprawy w niej pokazane są w zasadzie schematem/odbiciem relacji/zachowań.
Red.: Dlaczego zdecydował się Pan pisać pod pseudonimem?
HH: Może dlatego, że jestem nieśmiały;) A może po prostu z przyczyn marketingowo-promocyjnych, wszak każda tajemnica zawsze kusi i pociąga.
Rozmawiała Monika Krajewska