Instagram nie prosi niezależnych fact-checkerów o weryfikowanie treści pochodzących od polityków – zwraca uwagę techcrunch.com. Współpraca z kilkudziesięcioma organizacjami z całego świata, o której PRoto.pl pisało 18 grudnia 2019 roku, podobnie jak na Facebooku, ma domyślnie nie obejmować materiałów politycznych.
Instagram potwierdza w „Centrum pomocy”, że „treści pochodzące od samych polityków nie są przesyłane do niezależnych weryfikatorów”. Zwraca uwagę, że to rozwiązanie znane od lat z samego Facebooka. Portal, zamiast tego, stara się zwiększać transparentność komunikacji politycznej.
Techcrunch.com przywołuje też stanowisko Adama Mosseriego, szefa Instagrama, który wyjaśnił, że włączenie treści kandydatów politycznych do programu fact-checkingowego mogłoby utrudnić nowym osobom komunikację z potencjalnymi wyborcami, a w konsekwencji – wchodzenie do polityki.
Źródło komentuje: „Ten portal społecznościowy jest rzeczywiście mniej niebezpieczny niż inne, ponieważ politycy nie mogą dołączać do postów aktywnych linków odsyłających np. do zbiórek na swoją działalność. Zweryfikowani użytkownicy mogą jednak dodawać odnośniki w Stories, każdy może też mieć link w opisie profilu. Oznacza to, że fałszywe informacje mogą zostać wykorzystane jako broń”.
Jak informowało PRoto.pl, treści z Instagrama oznaczone przez weryfikatorów jako nieprawdziwe będą miały ograniczany zasięg oraz otrzymają specjalne oznaczenie. Przestaną też pojawiać się w zakładce „Eksploruj”. (mp)
