Z hojnością marek jest jak z promowaniem się seksem. Wygrywają te firmy, które „robią dobrze”, a więc działają na rzecz społeczeństwa i uciśnionych mniejszości. I wielkość nie ma znaczenia, bo z tej zależności zdają sobie sprawę także małe firmy. Tyle że seksualność już nie sprzedaje – pisze theguardian.com.
Starbucks w odpowiedzi na dekret Donalda Trumpa zatrudni do swoich kawiarni 10 tys. uchodźców. Po akcji #deleteuber (sprzeciwiającej się polityce Travisa Kalanicka, CEO Ubera, który doradza prezydentowi USA, Donaldowi Turmpowi) skoczyły natomiast akcje jego konkurenta – Lyft. W dzień po masowych protestach kierowców Ubera pod lotniskiem JFK Kennedy’ego w Nowym Jorku po raz pierwszy w historii liczbą pobrań Lyft znacznie wyprzedził dotychczasowego lidera. Tu tzw. dobrym bohaterem marka została niejako z przypadku. Ale jak zaznacza Alex Holder, dziś dominującym trendem jest aktywizm. I to on sprzedaje, tak jak kiedyś seks.
Firmy próbują prześcignąć się nawzajem w tych aktach hojności, ale jest pewien haczyk; są filantropijne dopóki, dopóty wiedzą o tym ich klienci. Nie są w końcu anonimowymi dawcami – konkluduje przy tym autor.
Wedlug niego trudno oddzielić fakt, że marki decydują się na społeczną odpowiedzialność względem krajów, które są dostawcami tanich produktów. I zauważa, że promowanym przez nich hasłom należy przyjrzeć się bliżej. „Przez ostatnie 12 lat Dove z zadowoleniem przyjęło rolę marki walczącej ze stereotypami względem kobiet. Zabawne, że nigdy nie wspomnieli, że ich właścicielem jest Unilever, do którego należy marka dezodorantu Axe (lub Lynx). A tam już reklamy powielają mity dotyczące kobiet” – zauważa Holder. (mw)