sobota, 21 grudnia, 2024
Strona głównaAktualnościInternet wie, ale nie może powiedzieć. Czy cisza wyborcza ma jeszcze sens?

Internet wie, ale nie może powiedzieć. Czy cisza wyborcza ma jeszcze sens?

Choć cisza wyborcza zakończyła się o 22:30, internet dużo wcześniej huczał o wynikach wyborów. Czy w dobie social mediów cisza wyborcza ma sens, skoro wszyscy znają wyniki i piszą o nich, posługując się czytelnymi aluzjami?

Cisza wyborcza rozpoczęła się o północy z piątku na sobotę i miała trwać do zamknięcia lokali wyborczych w niedzielę o godzinie 21:00. Została jednak przedłużona o półtorej godziny, ponieważ w jednym z lokali wyborczych w województwie śląskim zmarła kobieta, przez co głosowanie wstrzymano tam na ponad godzinę. Wyniki exit poll można było więc podać dopiero po 22:30. W czasie ciszy wyborczej zabronione jest prowadzenie kampanii i nakłanianie do głosowania na określonych kandydatów. Sztaby i kandydaci nie mogą rozdawać ulotek czy rozwieszać nowych plakatów, zabronione są także działania w internecie. Media natomiast mogą informować jedynie o frekwencji wyborczej, nie wolno podawać im cząstkowych wyników.

Przedłużenie ciszy wyborczej okazało się kłopotliwe dla mediów tradycyjnych, które przed 21:00 rozpoczęły wieczory wyborcze. Spowodowało to także opóźnienie internetowych wydań dzienników. W internecie natomiast komentarze na temat wyników wyborów pojawiały się już wczesnym popołudniem. Dziennikarze sprytnie omijali ciszę wyborczą, kamuflując informacje i posługując się aluzjami. Poparcie dla kandydatów wyrażano m.in. w postaci cennika bigosu i budyniu. Tym określeniem posługiwał się m.in.. Marcin Pieńkowski z Rzeczpospolitej. Cezary Gmyz z Do Rzeczy pisał z kolei: „Na razie na liście przebojów prowadzi „Oh doo dah day” 54, „Pojedziemy na łów” 46”. Pojawiły się też ceny kiełbasy myśliwskiej i kiełbasy krakowskiej.

Zbigniew Lazar, prezes ModernCorp, jest zdania, że w dzisiejszych czasach cisza wyborcza rozumiana tak, jak definiuje ją nasze prawo, nie ma najmniejszego sensu. „Byliśmy wczoraj świadkami, jak nawet stacje telewizyjne mówiły o bazarkach, na których podwawelska szła za tyle i tyle złotych, a myśliwska za tyle i tyle…” – zauważa. Lazar twierdzi także, że jeśli z jakiegoś prawa robi się pośmiewisko, to trzeba to prawo zmienić. „Najwyższy czas, żeby prawodawca zrozumiał, że dalsze utrzymywanie tak opisanej ciszy wyborczej będzie powodowało coraz silniejsze jej ośmieszanie. A dla żadnej instytucji nie jest dobrze być ośmieszanym” – ocenia. Podobnego zdania jest Marcelina Cholewińska, dyrektor zarządzająca First Public Relatons, która uważa, że w czasach mediów społecznościowych cisza wyborcza to przeżytek i sytuacja sztuczna zarówno dla mediów, jak i dla opinii publicznej. „Nagle wszyscy musimy zamilknąć, a przecież i tak każdy już wie, na kogo zagłosuje i dla wszystkich jasne jest, z kim kto sympatyzuje” – podkreśla. „Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, by w jeden dzień, po wielotygodniowej kampanii, nagle znacząca liczba wyborców zmieniła dawno podjętą decyzję” – dodaje. Zaznacza również, że tak jak na wizerunek pracuje się latami, taki i na głosy wyborców pracuje się przez długi czas.

Według Lazara lepszym rozwiązaniem jest takie, jakie zastosowano na przykład w Anglii – nie wolno tam prowadzić akcji agitacyjnej w określonej odległości od lokalu wyborczego, by ktoś, kto idzie na wybory nie był przed nim atakowany. „Bardzo mnie śmieszy ten argument, że wyborcy potrzebna jest doba na ciszę, skupienie i przemyślenie. To tak, jakby wyborca był na tyle głupi, że wcześniej nie wyrobił sobie opinii. Wszyscy powtarzają, że wiemy, na kogo chcemy głosować co najmniej kilka dni przed samym aktem głosowania” – podkreśla. Dostrzega również, że problem z ciszą wyborczą będzie się jeszcze pogłębiał, bo nie wiemy, w jakim kierunku pójdą nowe media, metody i narzędzia, których być może dziś jeszcze nie ma. Przytacza sytuację, w której jeden z członków sztabu Bronisława Komorowskiego na kilka minut przed północą, przed rozpoczęciem ciszy, zmienił swoje zdjęcie profilowe na zdjęcie z hasłem „Głosuję na Bronka”. Potem, następnego dnia, ten ktoś publikuje statusy niezwiązane już z polityką, ale zdjęcie profilowe to nie jego twarz, tylko deklaracja głosu. „To jest ewidentne łamanie ciszy wyborczej, a jeśli już same sztaby znajdują sposoby, by ciszę obejść i ośmieszyć, tym bardziej jest to kpina” – twierdzi prezes ModernCorp. (mb)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj