„Siła internetu, a w nim mediów społecznościowych, sukcesywnie rośnie. Społeczeństwo w sieci jest bardziej mobilne. Łatwiej może zorganizować się w sytuacjach kryzysowych. Protest może wybuchnąć, ale nie musi” – przekonuje w rozmowie z dziennikiem Polska Głos Wielkopolski dr hab. Waldemar Rydzak z Katedry Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Zdaniem Rydzaka nie ma dwóch takich samych sytuacji kryzysowych, nawet jeżeli ich przyczyny są identyczne. „Wystarczy zmienić jeden element i mamy już do czynienia z zupełnie inną sytuacją kryzysową. Przestrzegam przed ślepym sięganiem po gotowe wzorce. Co prawda reguły zachowań w sytuacji kryzysowej istnieją, ale dotyczą one ogólnych zasad postępowania. Nie dostarczają jednak gotowych wzorców postępowania i nie zwalniają z myślenia” – mówi. Za przykład podaje protesty przeciwników ACTA. Wtedy zwoływali się oni na Facebooku, aby wyjść na ulice. Dziś, gdyby otrzymali na Facebooku instrukcję, jak zablokować strony urzędów, nie musieliby wychodzić nawet z domu. Na pytanie o sytuację kryzysową nc+, Rydzak zwraca uwagę na „arogancję zarządu” spółki, która swój wyraz miała w wypowiedzi władz firmy, że jej oferta jest świetna, tylko klienci jej nie rozumieją. „Nie można przeprowadzać fuzji firm i rewolucji w ofercie, zaniedbując komunikację z klientami i innymi interesariuszami” – podkreśla Rydzak. Ale w jego opinii na razie jest za wcześnie, by przewidywać, jak bolesna w skutkach będzie nauczka nc+. „Reakcje ludzi nie mają stuprocentowego przełożenia na ich późniejsze decyzje, bo emocje to nie są jeszcze decyzje. W przypadku klientów nc+, kiedy opadną emocje w grę wchodzić będzie racjonalna kalkulacja. Co lepsze – pokazanie swojej siły i wypowiedzenie umowy czy też kontynuacja współpracy?” – zaznacza rozmówca dziennika. I dodaje na koniec: „Czas pracuje obecnie dla nc+, gdyż studzi emocje i skłania do mniej gwałtownych zachowań. Oczywiście kolejna nieprzemyślana wypowiedź nc+ może to jeszcze zmienić”. (es)