Liczby zwiększają poczucie własnej wartości, wyglądają też dobrze, gdy chcemy pokazać coś w szerszym kontekście. Odbiorcę może denerwować jednak, gdy są nadmiernie używane. Z ich siły rażenia zdają sobie sprawę politycy, nie zawsze korzystają z nich jednak w sposób właściwy – czytamy w theguardian.com.
W przypadku wszystkich danych sprawdza się zasada „kłamstwa, kłamstwa… i statystyki”. Jest to jedna z taktyk, która ma wywołać wrażenie na odbiorcy i kreować prelegenta na specjalistę. Nie zawsze jednak służą informowaniu konsumentów treści. Powszechnym jest także używanie prawdziwych danych, ale dla prezentowania własnych wniosków. To, jaki chaos mogą generować, pokazują poniższe sytuacje.
Przykładem jest kampania zamieszczona na londyńskich autobusach w czasie kampanii Brexitu. Hasło akcji brzmiało „Wysyłamy UE 350 mln funtów w tygodniu”. Liczba ta widnieje w informacjach podanych przez Urząd Statystyczny, ale tak naprawdę ta kwota netto była niższa, bo wynosiła około 190 milionów funtów. Badania opinii publicznej pokazały wówczas, że 47 proc. Brytyjczyków wierzyło, że kwota ta jest prawdziwa, a tylko 39 proc. wiedziało, że jest fałszywa. Szacunki mówią, że skutki zwolnienia ekonomicznego w pierwszych latach dadzą stratę w wysokości 36 miliardów funtów w budżecie kraju – podaje źródło.
W lipcu 2015 roku minister zdrowia w rządzie Wielkiej Brytanii Jeremy Hunt, stwierdził, że trafiający do szpitala w niedzielę mają o 15 proc. większe ryzyko śmierci niż pacjenci, którzy będą tam w środę, ponieważ w weekendy pracuje zbyt mało lekarzy. Jako argument podał, że fakt, iż nie trafi się do szpitala w niedzielę, przekłada się na 6 tysięcy niepotrzebnych zgonów rocznie.
Ostatnie badania potwierdziły wyższą śmiertelność w weekendy, ale nie stwierdzono, że miało to związek z liczbą personelu znajdującego się wówczas na oddziale.
Jak nie korzystać ze statystyk pokazuje także historia Donalda Trumpa. W jednym z tweetów napisał, że „81 proc. białych zostało zamordowanych przez Murzynów” – nie precyzując kiedy, ale zamieszczając żródło informacji: „Statistics Bureau – San Francisco”. Okazało się, że dane sfabrykowano, a organizacja nie istnieje. Trump w odpowiedzi na krytykę wzruszył ramionami i powiedział: „Czy ja mam sprawdzać wszystkie statystyki?”.
(mw)