Ostatnio media intensywnie komentowały sprawę przyznania urzędnikom stołecznego Ratusza wysokich premii. Zgodnie z podawanymi informacjami, prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz przeznaczyła na ten cel 58 mln złotych. Redakcja PRoto zapytała rzecznika prezydent Warszawy Tomasza Andryszczyka o wizerunkowe konsekwencje tej decyzji.
Redakcja: Czy nie obawiają się Państwo, że decyzja prezydent miasta o przeznaczeniu 58 mln zł na premie dla pracowników stołecznego Ratusza w czasie zapaści gospodarczej, wpłynie niekorzystnie na postrzeganie prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz i spadek jej notowań?
Kosztem 7 tys. warszawiaków i ich rodzin nie będziemy budować wizerunku ratusza, tym bardziej, że statystycznie nagroda na pracownika to 2 tysiące złotych na kwartał przed podatkiem. Znakomita większość tych ludzi to szeregowi, bezpartyjni urzędnicy, którzy pracują w ratuszu od dawna i dobrze wykonują swoje zadania. Ci ludzie tak samo, jak miliony Polaków mają kredyty na mieszkania, a w czasach spowolnienia gospodarczego walczą o stabilność finansową. Na pewno ostatnią osobą, która ma prawo pozbawić ich nagród przyznawanych w ratuszu od lat jest bezczelny redaktor tabloidu [o premiach pisał Super Express – przypis redakcji].
Na razie nie wypłaciliśmy nawet złotówki z rezerwy budżetowej. Praca urzędników jest oceniana po zamknięciu każdego kwartału, a sam proces nagradzania transparentny. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że szczególna wstrzemięźliwość w przyznawaniu nagród powinna dotyczyć najwyższych urzędników, wiceprezydentów czy burmistrzów. Dlatego ich nagrody będą ograniczone w większym stopniu niż szeregowych pracowników. Sama pani prezydent nie otrzymuje żadnych nagród uznaniowych, a „13” przeznaczyła na cele społeczne –Tomasz Andryszczyk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Stołecznego Warszawa
Rozmawiała Aleksandra Łuczak