Czy francuski prezydent jest mistrzem kreowania własnego wizerunku? – zastanawiają się dziennikarze Süddeutsche Zeitung i TVN-u. Według Michaela Kläsgena z Süddeutsche Zeitung Nikolas Sarkozy prezentuje nowy sposób uprawiania polityki, który zręcznie łączy kwestie merytoryczne z prezentacją własnej prywatności. „Najstarsi dziennikarze nie pamiętają, żeby szef państwa albo rządu w dużej zachodniej demokracji do tego stopnia eksponował swe życie osobiste” – podkreśla niemiecki dziennikarz.
„Prezydent przywiązuje dużą uwagę do tego, jak widzą go inni”, pisze Kläsgen. Przemawiając publicznie używa „całego językowego i aktorskiego kunsztu, aby przekonać słuchaczy do swoich racji”. Nie stroni on jednocześnie od tematów prywatnych. Już podczas wyborów prezydenckich umiejętnie wykorzystywał kryzys w swoim małżeństwie, aby wzbudzić zainteresowanie mediów i elektoratu. Dzięki temu stał się „bohaterem opowieści, który wzbudza współczucie i z którym można się utożsamiać”, uważa medioznawca François Jost, autor eseju Téléprésident. Teraz z kolei wykorzystuje te same metody, eksponując swój romans z byłą top modelką Carlą Bruni. A dziennikarz Süddentsche Zeitung dodaje, że po ich wspólnych wakacjach, podczas których para swobodnie pozowała fotoreporterom i udzielała wywiadów obejmując się, Sarkozy miał pytać przyjaciół „No i jak obrazki w telewizji? Dobrze było?”.
Medialny rozgłos, który swoim zachowaniem wywołuje Sarkozy, zwany przez niemieckiego dziennikarza „Hiperprezydentem”, jest na tyle skuteczny, że na jego tle „zupełnie giną z oczu inni politycy, z premierem François Fillonem na czele”. Ale czy na pewno? Od rozwodu z żoną i pojawieniu się u jego boku Carli Bruni, Francuzi powoli zaczynają mieć dosyć medialnego szumu wokół prezydenta, podają Fakty TVN. „Niech już nam tym głowy nie zawraca, powiedziała reporterom TVN poirytowana Francuzka”. „Ciągłe łączenie prywatnego i publicznego życia szkodzi prezydentowi, jego popularność błyskawicznie topnieje” – podaje TVN. W grudniu wskaźnik popularności po raz pierwszy spadł poniżej 50 proc., uzupełnia Kläsgen. Dodaje on jednocześnie, że medialne show prezydenta w obliczu pogarszających się perspektyw ekonomicznych może już coraz bardziej irytować Francuzów. (ał)