„Im więcej świąt tym lepiej dla sektora usług”, przekonują Piotr Miączyński i Vadim Makarenko z Gazety Wyborczej, dodając, że „jeśli jakieś święto ma potencjał sprzedażowy, to prędzej czy później handel, gastronomia i media nim się zainteresują”. Nie zawsze jednak da się święto po prostu zaimportować na polski grunt. Przekonało się o tym już kilku przedsiębiorców.
W handlu obowiązują dwie zasady, przekonują dziennikarze. Pierwsza z nich brzmi; „ święta się opłacają”, druga zaś „nic tak nie mobilizuje do zakupów jak święto”. Te reguły wzięli sobie do serca marketingowcy z firmy Indykpol. Zamierzali oni wypromować w Polsce amerykańskie Święto Dziękczynienia. Firma zabierała się do tego z wielu stron, relacjonuje Magdalena Marzec-Mróz z Media Metropolis PR, doradzająca Indykpolowi. Jednak „uznaliśmy, że Święta Dziękczynienia nie jesteśmy w stanie wprowadzić. Ma się do polski nijak, nic nam nie mówi”. Nie tylko bariera kulturowa była za duża, za mały okazał się natomiast…piekarnik, piszą autorzy artykułu. „Amerykański indyk to olbrzym – waży nawet 11 kg i nijak do polskiej kuchenki się nie zmieści”, podkreśla z żalem Marzec-Mróz.
Przedstawicielka Media Metropolis łatwo się nie poddaje. Uważa ona, że święta da się przejąć z Zachodu i zaszczepić na polskim gruncie. „Trzeba znaleźć osoby, które to święto wypromują siłą swojego autorytetu. Na pewno będą to ludzie młodzi”, przekonuje specjalistka PR. (ał)