Polski rząd długo czekał, aż FBI odniesie się do przemówienia wygłoszonego przez dyrektora Jamesa Comey’a. W liście przesłanym ambasadorowi RP urzędnik żałuje swojej wypowiedzi. Nie pada jednak słowo „przepraszam”.
Przeprosiny, których nie było
Od czego się zaczęło? Comey 15 kwietnia w waszyngtońskim Muzeum Holocaustu powiedział, że „zwykli ludzie, którzy kochali swoje rodziny, zanosili zupę choremu sąsiadowi i chodzili do kościoła, pomagali w mordowaniu Żydów na masową skalę. (…) Ci mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i innych miejsc uważali, że nie robią nic złego”. W Polsce zostało to zrozumiane jako oskarżenie całego narodu o współwinę za Holocaust. Wiesław Gałązka, komentując tamte słowa, mówi o niekompetencji ze strony urzędników amerykańskich. Redaktor zwraca przy tym uwagę, że największy błąd Comey’a polegał na generalizacji. Zbigniew Lazar dodaje też inną rzecz. „Dyrektor FBI mógł w swoim wystąpieniu zwrócić uwagę, że istnieli szmalcownicy. My o tym wiemy. Jednocześnie jak mało ludzi wie, że na przykład Irlandczycy byli bardzo mocnymi poplecznikami Hitlera, ponieważ widzieli w nim wroga Anglii. Dlaczego Comey, Irlandczyk z pochodzenia, o tym nie wspomniał? Dlaczego Comey nie wymienił Austriaków? Przecież jedna trzecia wszystkich hersztów obozów koncentracyjnych to byli Austriacy. Wyciąganie w tej sytuacji jakichkolwiek innych narodowości jest zupełnie niedopuszczalne” – mówi w rozmowie z PRoto.pl.
W związku z kontrowersyjnymi słowami amerykańskiego urzędnika Ambasada PR w Waszyngtonie wystosowała pisemny protest do FBI. Ale doczekała się odpowiedzi dopiero wczoraj po południu. W liście dyrektor pisze, iż żałuje, że powiązał Polskę z Niemcami. „Państwo polskie nie ponosi odpowiedzialności za okrucieństwa, których dopuszczali się naziści”. Zdaniem Zbigniewa Lazara ta odpowiedz nie jest jednak jednoznaczna z przeprosinami.
„W PR-ze czy szerzej mówiąc w komunikacji funkcjonuje takie pojęcie, jak przeprosiny, których lepiej, żeby nie było. I tutaj mamy doskonały przykład” – zauważa założyciel i szef agencji Modern Corp. Podobnego zdania jest specjalista ds. marketingu politycznego Wiesław Gałązka, który dodaje, że ta sytuacja „świadczy też o tym, jak traktuje nas sojusznik”.
Decyzja Białego Domu? „The buck stops here”
Gazeta Wyborcza sugeruje z kolei, że decyzja o nieprzepraszaniu Polaków była forsowana przez Biały Dom. Prezes Modern Corp jest zdania, że jeśli potwierdzi się, to, co mówi dziennik, to rząd polski musi zareagować. Dodaje przy tym, że powinny zachować się podobnie, jak w zawsze w takiej sytuacji Rząd Izrela czy Kongres Żydów Amerykańskich: „Czyli stanowczo”.
„Jest to o tyle ważne, bo że nie powiedział tego jakiś urzędnik” – kontynuuje Wiesław Gałązka. Zbigniew Lazar jest zdania, że „dyrektor FBI nie pozwoliłby sobie na powiedzenie czegoś takiego, gdyby nie wiedział, że ma na to pozwolenia od swojego zwierzchnika – można się domyślać samego prezydenta USA”. W rozmowie z PRoto.pl zwraca też uwagę na wymowność tabliczki znajdującej się przy biurku prezydenta. „The buck stops here” ( czyli: tutaj kończy się odpowiedzialność). To wiele tłumaczy – konkluduje prezes Modern Corp. (mw)