Zmiana formatu kart do głosowania i wylosowanie przez PSL numeru 1 na liście wyborczej dało Stronnictwu ok. 700 tys. dodatkowych głosów – wynika z analizy przygotowanej przez dr. Jarosława Flisa, o której pisze serwis onet.pl.
Jednym z najczęściej dyskutowanych tematów wyborczych była znacząca różnica między sondażowym a rzeczywistym wynikiem PSL w ostatnich wyborach samorządowych. Zdaniem Jarosława Flisa Stronnictwo zyskało na tym, że duże karty do głosowania zostały zastąpione jedną „książeczką”. I to właśnie znalezienie się na jej okładce jest kluczem do sukcesu.
W ostatnich wyborach na okładkach kart wyborczych w większości powiatów znalazło się PSL (w losowaniu liście tej partii przydzielono nr 1). W przeważającej liczbie tych powiatów, gdzie Stronnictwo nie wystawiło swojej listy, na okładkę trafiło PiS („dwójkę” wylosowała Demokracja Bezpośrednia, która wystawiła listy w nikłej liczbie powiatów). Z analizy Flisa wynika, że obecność na okładce przekładało się na 10 proc. dodatkowych głosów. W przypadku wyborów do sejmików wojewódzkich PSL znalazło się na okładce już w całej Polsce.
„Gdyby faktycznie PSL dostało taką »nagrodę« jak PiS w tych powiatach, w których PSL nie wystawił swoich list, a więc PiS trafił na pierwszą stronę, to można szacować, że jest to bonus ok. 700 tys. głosów, które PSL zawdzięcza książeczce. To właśnie ten wzrost, który był zaskakujący dla samych ludowców po podliczeniu głosów. Wynik, który pojawił się w badaniach exit poll w wieczór wyborczy, (17 proc.) to było coś, czego racjonalnie można było się spodziewać, a wszystko, co jest ponad, to jest już darem od losu i PKW” – tłumaczy Flis w rozmowie z serwisem Onet.pl. Jak dodaje, we wcześniejszych wyborach głosy oddawane bez namysłu były rozproszone po całej liście, przypominającej wielką płachtę. Teraz skupiły się one na pierwszej stronie karty. (ks)