MSZ zakończyło rekrutację na następcę Bosackiego, dotychczasowego rzecznika prasowego, który został pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Spraw Zagranicznych na stanowisko ambasadora w Kanadzie. Kontakty z mediami przejmie teraz były dziennikarz Gazety Wyborczej, Marcin Wojciechowski.
Wojciechowski w Gazecie Wyborczej pracował od 1998 roku. Był dziennikarzem i korespondentem działu zagranicznego. Jest wiceprezesem Fundacji Solidarności Międzynarodowej oraz laureatem Nagrody Pojednania Polsko-Ukraińskiego (2010).
Wojciechowski został wybrany na stanowisko spośród 36 kandydatów zgłoszonych do naboru.
Bosacki, jako kandydat na ambasadora RP w Kanadzie, na razie tak komentuje doniesienia mediów na swoim koncie na Twitterze: „ambasadorem RP dopiero zostanę, jeśli tak zechcą Prezydent i Premier RP”. Rzecznikiem MSZ-tu był od 2010 roku, kiedy to zastąpił na tym stanowisku Piotra Paszkowskiego, który rozpoczął wtedy pracę jako szef gabinetu politycznego ministra MSZ Radosława Sikorskiego. Wcześniej był dziennikarzem. W latach 1991-1993 pracował jako sekretarz poznańskiego oddziału Gazety Wyborczej. Później – do 2006 roku – jako redaktor GW w Warszawie. Od sierpnia 2007 roku przez trzy lata był korespondentem tego dziennika w USA. Ukończył historię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu.
„Bycie rzecznikiem organizacji, w której jest 150 miejsc w świecie, gdzie się coś dzieje, co interesuje media, gdzie są setki pytań tygodniowo, nie jest najprostsze. Wielkim atutem jest szef rozumiejący świetnie media, w końcu przez lata był dziennikarzem” – tak mówił o współpracy z Sikorskim na łamach polskatimes.pl. Skąd teraz Kanada? „Kiedy byłem korespondentem w USA, pisałem o sprawach kanadyjskich, podróżowałem tam. Dobrze znam Kanadę. To był dla mnie dość naturalny kierunek. Przeprowadzam się z całą rodziną do Kanady. Żona jest dziennikarką, więc raz na parę miesięcy będzie przylatywała do Polski. Dzieci będą musiały przenieść się do szkół kanadyjskich. Ale nie jest to dla nich takie straszne przeżycie, bo sześć lat temu przenosiliśmy się do USA” – czytamy w dzienniku. (jl/es)