Niedawno publikowaliśmy informację o odświeżonej identyfikacji wizualnej agencji Kostrzewa PR. Czytelnicy PRoto.pl dopatrzyli się jednak w nowym znaku zbytniego podobieństwa do dawnego logo Kulczyk Foundation. „Implementacja?” – pyta jeden z nich w komentarzach. My zapytaliśmy eksperta i przedstawicieli obydwu firm.
Nowe logo agencja zaprezentowała we wrześniu, na siedmiolecie swojej działalności. „PR musi iść w parze z brand identity, tak aby uwypuklać całość charakteru komunikowanej marki – zarówno od strony relacji z otoczeniem i mediami, ale też na płaszczyźnie kontekstu graficznego” – tłumaczyła wówczas Urszula Kostrzewa, prezes agencji. Na stronie PRoto.pl natychmiast pojawiły się komentarze sugerujące, że znak został „zapożyczony” od Kulczyk Foundation. Dziś fundacja nazywa się Art Stations Foundation by Grażyna Kulczyk i jest autorskim, prywatnym projektem Grażyny Kulczyk, kolekcjonerki i promotorki wielu działań z dziedziny sztuki, tańca, architektury i wzornictwa. Stanowi kontynuację znanej wcześniej Kulczyk Foundation.
Styl, piktografia i graficzna asceza
Co ciekawe, Kostrzewę PR z nazwiskiem Kulczyków łączy coś więcej niż samo logo. „Dla Fundacji nie pracowaliśmy, ale realizowaliśmy działania PR dla Pani Dominiki Kulczyk oraz Kulczyk Holding” – przyznała Hanna Białoń. Jak się okazuje, nie zaognia to sprawy, bo przedstawiciele Fundacji uważają, że żadnego problemu nie ma. „Rzeczywiście logotyp wydaje się być bardzo podobny do naszego poprzedniego. Może warto porozmawiać z grafikiem, który go projektował i zapytać czym się inspirował?” – odpowiada Justyna Buśko, prezes zarządu Art. Stations. I zaznacza, że logo w tej chwili wygląda już inaczej. Według Buśko do zmiany logotypu doszło ok. 4 lata temu.
Co na to sama agencja? Logotyp zaprojektował Piotr Szuszkiewicz – dyrektor kreatywyny, współpracujący z agencją od 2010 roku. Białoń, zapytana o jego inspirację, tłumaczy: „Większość projektów graficznych, które Piotr Szuszkiewicz realizował do tej pory, opiera się na piktografii, która w dużej mierze charakteryzują jego styl. Chcieliśmy, aby nasze nowo logo było ascetyczne i przejrzyste. Dlatego też Piotr postanowił wykorzystać literę »K« od nazwiska Kostrzewa, zbudowaną z pikseli na siatce 3×3. Potwierdzeniem konsekwencji jego zamierzenia jest rozwinięcie do stworzenia logotypu pochodnego dla naszego działu kreatywnego – Kostrzewa_ID. Jego obraz dostępny jest na naszej stronie, trzeci od dołu. Kolorystyka nawiązuje do naszego poprzedniego logo, które funkcjonowało do tej pory od 2006 roku”. Czy logotypy są jej zdaniem podobne? Nawet bardzo, „ale z drugiej strony jedyne, co go łączy, to »K« zbudowane z kwadratów. Jeżeli przyjrzymy się szczegółom, to zauważymy, że wszystkie elementy się różnią (kolorystyka, kształty, czcionka)” – mówi dyrektor zarządzająca Kostrzewa PR. Jak podkreśla, agencja identyfikację przygotowała sama i nie poniosła z tego tytułu kosztów zewnętrznych.
Wzór oryginalny
Co sądzą na ten temat eksperci? Okazuje się, że znak znakowi nierówny. „Moim zdaniem podobieństwo w tym przypadku mieści się w granicach możliwej transformacji litery K i przeciętny student projektowania graficznego poproszony o wariacje z literą K w pewnych typach alfabetów uzyska takie rozwiązanie. Zatem nie sądzę, by tu ktoś się musiał na kimś wzorować” – podkreśla Maciej Konopka, współwłaściciel agencji Brandy Design, wykładowca na ASP w Warszawie, członek Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej (STGU). Czy dobrze zrobiona analiza konkurencji pozwala na uniknięcie takich sytuacji? Jego zdaniem niekoniecznie. „Świat jest wielki. Jest nas 8.000.000.000. Czy to osłabia jakość czyjegoś oryginalnego pomysłu? Czy wynaleziona przez nas dzida nie ma prawa być używana, bo gdzieś, ktoś wynalazł inną dzidę. Nie ma możliwości sprawdzania wszystkiego. Oczywiście, analiza konkurencji pozwala zmniejszyć prawdopodobieństwo zaistnienia takich sytuacji ale zawsze gdzieś ktoś na świecie może wpaść na podobny pomysł” – wyjaśnia Konopka. Co ważniejsze, według niego rzetelność zawodowa projektanta, i tego, że proponuje coś wyjątkowego, ma znaczenie, gdy dotyczy wąskiej branży, czy danego rynku – wtedy za znakiem, za projektem znaku idą konkretne wartości, które konsumenci pod ten znak podkładają i jego podobieństwo wpływa na biznes. „Logo »kulczyk« dotyczy fundacji, a logo nr dwa agencji – działają w innych przestrzeniach gospodarczych. Oczywiście w interesie jednych i drugich jest być innym, ale nie ma takiego obowiązku” – zaznacza.
Na pytanie, jak sprawdza się oryginalność tego typu prac np. na konkursach, odpowiada, że nia ma jednej reguły. Przyznaje, że czasami po rozstrzygnięciu konkursu okazuje się, że wybrana praca ma, gdzieś na drugiej półkuli, jakiegoś brata bliźniaka. „Często jest to podobieństwo niezamierzone i przypadkowe.Tak było z logo Klubu Brand Design. Jeśli ma to znaczenie dla konkretnego projektu, a np. logotypu nie da się nieznacznie zmodyfikować, konkurs się unieważnia. Ale czy ma znaczenie, że do logotypu Teatru Nowego w Warszawie jest bardzo podobny logotyp Ministerstwa Sportu jednego z niemieckich landów? W końcu każdy mógł nałożyć trzy kółeczka na siebie…” – konstatuje projektant. (es)