Mariusz Kamiński opowiada PRoto o kulisach swojej dymisji ze stanowiska rzecznika prasowego klubu parlamentarnego PiS, a także o dalszych planach w polityce.
Redakcja: Jak to w końcu jest z Pana dymisją, czy został pan odwołany, czy sam odszedł?
Mariusz Kamiński: Podałem przyczynę odejścia na konferencji prasowej. W styczniu odbyłem „męską rozmowę” z szefem klubu Przemysławem Gosiewskim, który przekonywał mnie do przeprowadzki do Warszawy, ponieważ jako rzecznik powinienem być na miejscu siedem dni w tygodniu. Jestem posłem z Białegostoku, nie mogłem się przeprowadzić, bo to tam jest moje miejsce. Tak podjąłem decyzję o odejściu. Wtedy wiadomo już było, że rzecznikiem zostanie Mariusz Błaszczak, który zaczął szkolić się z pracy biura prasowego. Aby nie tworzyć „wyrwy” w komunikacji klubu, umówiłem się z Przemysławem Gosiewskim, że poczekamy z upublicznieniem informacji o moim odejściu.
Red.: Jak długo Mariusz Błaszczak szkolił się do nowej roli?
MK: Przygotowanie trwało około trzy tygodnie.
Red.: Dlaczego właśnie teraz nastąpiła oficjalna dymisja?
MK: Nie chcieliśmy dłużej utrzymywać tej informacji w tajemnicy wobec rosnącego zainteresowania mediów sprawą.
Red.: Co teraz będzie Pan robić, czy dołączy Pan może do zespołu Jana Dziedziczka – sekretarza prasowego prezesa PiS? Czy może wesprze Pan któryś z dwóch – jak pisze Wyborcza – ośrodków polityki medialnej partii – na Nowogrodzkiej lub na Wiejskiej?
MK: Nie. Zajmę się pracą w Komisji Obrony Narodowej, w której działam i wrócę do Komisji Sprawiedliwości, na którą nie miałem dotychczas czasu. Będę także doradzał w sprawie ekspansji PiS-u w Internecie. Może również dokończę doktorat.
Red.: A będzie Pan kandydował do Parlamentu Europejskiego?
MK: Nie, od dawna mówiłem, że nie mam takich planów.
Red.: Jak Pan wspomina czas w roli rzecznika, czy jest to trudne wyzwanie dla młodego polityka, który jest z wykształcenia prawnikiem, a nie dziennikarzem?
MK: Bardzo trudne. To był skok na głęboką wodę, ponieważ powołano mnie na rzecznika klubu miesiąc po moim debiucie w roli posła.
Red.: Co uważa Pan za swój największy sukces w roli rzecznika?
MK: Przede wszystkim przejście z komunikowania się PiS-u jako partii rządzącej i przygotowanie nowej strategii komunikacji dla partii opozycyjnej. Udało mi się także wprowadzić nowe, internetowe, elementy komunikacji – czyli PiS TV i Porażka Roku. Popularność tego ostatniego projektu przerosła nasze oczekiwania.
Moim osobistym sukcesem była natomiast nagroda tygodnika Polityka za najbardziej obiecujący debiut polityczny, właśnie za rolę rzecznika. Przyznali ją sami dziennikarze.
Redakcja: A co się nie udało?
MK: Matrix był moją osobistą wpadką. Wyciągnąłem z niej wnioski i już więcej nie powtórzyłem.
Redakcja: Jak Pan ocenienia swojego następcę na stanowisku rzecznika klubu – Mariusza Błaszczaka?
MK: To jest właściwa osoba, doświadczony polityk, samorządowiec i parlamentarzysta a przy tym warszawiak, czyli człowiek, dostępny dla mediów przez siedem dni w tygodniu.
Rozmawiała Aleksandra Łuczak
Konferencja prasowa z prezentująca nowego rzecznika KP PIS.