Wpolityce.pl, TVP Info i „Wiadomości” TVP 1 sugerowały, że krytyka reformy sądownictwa zaproponowanej przez rząd PiS była astroturfingiem – czyli skoordynowaną akcją udającą oddolny ruch społeczny. Kampania sprzeciwiająca się rzekomemu astroturfingowi sama miała jednak cechy astroturfingu – czytamy w serwisie press.pl (astroturfing tłumaczony jest jako „sianie sztucznej trawy”, nazwa wywodzi się amerykańskiej marki AstroTurf, która sprzedaje sztuczną trawę – przyp. red).
Jak podaje źródło, z analizy przeprowadzonej przez Digital Forensic Research Lab wynika, że rozpowszechniane przez media informacje o tym, że protesty przeciwko reformie sądownictwa były przejawem astroturfingu, same miały znamiona astroturfingu.
W portalach społecznościowych publikowano często to samo hasło: „Sprzeciwiam się wykorzystywaniu mechanizmu #AstroTurfing aby manipulować Polską!” i tę samą ilustrację.
Źródło: twitter.com/ForfiterP
Jak czytamy, 22 i 23 lipca 2017 na Twitterze zamieszczono prawie 16 tys. wpisów z hashtagami #StopAstroTurfing lub #StopNGOSoros. Opublikowano je z 2408 kont. Jak podaje źródło, liczba tweetów 22 lipca do godziny 21 rosła powoli, a później – „lawinowo”: „Prędkość ich zamieszczania wzrosła z trzech tweetów na minutę do ponad 200. Taka częstotliwość utrzymała się przez niecałą godzinę – od godz. 22 było to 100 tweetów na minutę, a o 24 spadła do 10 tweetów na minutę” – czytamy.
Jak podsumowuje Ben Nimmo z Digital Forensic Research Lab, grupa użytkowników ciagle dodawała wpisy z tymi samymi hasłami i retweetowała się nawzajem. Jak dodaje, działanie było mało skuteczne, bo nie wygenerowało żadnego trendu – czytamy. Beata Biel w rozmowie z serwisem zwraca z kolei uwagę na to, że tweety nie rozchodziły się wyłącznie organicznie, lecz przez krótki czas były wspierane przez boty – czytamy dalej. (mb)