poniedziałek, 23 grudnia, 2024
Strona głównaAktualnościLobbing po polsku – Dziki Zachód

Lobbing po polsku – Dziki Zachód

Czym tak naprawdę jest lobbing? Jak zauważa Polska Dziennik Łódzki, ostatnio dużo mówi się o lobbingu profesjonalnym i lobbingu „dzikim” oraz jego odmianach – „partyzanckim” i „kowbojskim”, O różnicach rozmawiała Joanna Leszczyńska z Witoldem Michałkiem, ekspertem ds. lobbingu Business Centre Club.

Jak podkreśla Michałek, lobbing profesjonalny to np. lobbing organizacji biznesu, których przedstawiciele ciągle starają się przeforsować pewne zapisy deregulacyjne związane z biznesem, np. spotykając się z przedstawicielami Ministerstwa Gospodarki. „Takim lobbingiem nikt się nie interesuje, bo to jest codzien­ność” – mówi ekspert i nazywa go „cywilizowanym”, „prowadzonym w ramach pewnych pro­cedur”. Natomiast lobbing „dziki” jest jego zdaniem prowadzony przez wszystkie grupy in­teresów, które starają się jednorazowo załatwić jakąś sprawę, nie mogąc się dobić w ramach procedur do decyden­tów. „W związku z tym wykorzystują i swoje znajomości, żeby przedstawić swoje argumenty, które są lub nie są dalej wykorzystywane” – tłumaczy Michałek. I dodaje, że obecna ustawa lobbingowa dyskryminuje lobbystów zawodo­wych, ponieważ zmusza ich rozmów­ców, czyli przedstawicieli organizacji zawodowych czy parlamentarzystów, żeby robili sprawozdania z przebiegu tych spot­kań według „bardzo dziwnych kryteriów, które ich odstraszają”.

Podkreśla także, że problem polega na tym, że w Polsce powszech­nie uważa się., że jakikolwiek wpływ ze strony lobbysty zawodowego jest de­strukcyjny dla interesu społecznego. „A to jest oczywista nieprawda, bo lobbystów zawodowych zatrudniają też organizacje pacjentów, promoto­rzy kultury, a nawet hodowcy kanar­ków. Nie mówiąc o tym, że lobbystami zawodowymi posługują się rządy na forum dyskusji unijnych, czy w ogóle w stosunkach międzynarodo­wych, czy w organizacjach międzynarodo­wych” – wyjaśnia przedstawiciel Business Centre Club. Przez taki stan rzeczy  –  jak mówi  –  wszyscy inni, którzy lobbystami wedle ustawy nie są,  i tak biorą za to pieniądze. A ponieważ nie są objęci obowiązkiem sprawozdaw­czości publicznej w tej sprawie, to „ro­bią, co chcą”. Przez to decydenci i politycy nie unikają tych spotkań, natomiast lobbyści zawodowi są spychani na ko­niec kolejki lub odstawiani na boczny tor” – czytamy w wywiadzie. Michałek zaznacza w nim, że szara strefa lobbingu jest olbrzymia, ale prawdziwe zagrożenie polega na tym, że nie ma odpo­wiednich uregulowań systemu stano­wienia prawa. Podsumowując, stwierdził: „Granica jest nie w zachowaniach tych, którzy lobbują, ale w zachowaniach tych, którzy są przedmiotami tego lobbowania, czyli decydentami”. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj