Oficjalne statystyki szefa Kancelarii Sejmu wskazują na malejącą liczbę lobbystów wśród posłów. Jednak specjaliści monitorujący proces stanowienia prawa i sami lobbyści twierdzą zgodnie, że rzeczywistość wygląda inaczej i zainteresowanie wywieraniem wpływu na polityków na Wiejskiej wcale nie spada. Przeciwnie – schodzi do podziemia – informuje Rzeczpospolita.
W specjalnym raporcie Lecha Czapli dotyczącym lobbingu czytamy: „Znacząco spadła również liczba posiedzeń komisji, w których udział brali przedstawiciele firm lobbingowych”. Rzeczywiście – z 45 do 31, dodatkowo zmalała też liczba podmiotów prowadzących taką działalność – z 21 do 19. Z raportu wynika też, jakimi tematami grupy wywierania wpływu interesują się w szczególności. W ubiegłym roku były to: projekt o zakazie palenia w miejscach publicznych, o organizmach modyfikowanych genetycznie oraz podatku akcyzowym.
Rzeczpospolita informuje, że oficjalne dane mają się nijak do rzeczywistości. „Nie ma żadnej znaczącej różnicy” – ocenia na łamach dziennika Robert Biesiada, jeden z zarejestrowanych w Sejmie lobbystów. Potwierdza tę opinię Grażyna Kopińska, szefowa Programu przeciw Korupcji Fundacji Stefana Batorego, która uważa, że „sejmowe statystyki pokazują jedynie część prawdy”. Jej zdaniem lobbyści szukają po prostu innych dróg działania, omijają zatem prawo, a nie posłów. Szef Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich Jerzy Budnik mówi wprost o schodzeniu grupy lobbystów do podziemia. Powód? „Lobbing, który na całym świecie jest czymś zupełnie naturalnym, u nas ciągle źle się kojarzy. Dlatego do kiedy ten sam efekt będzie można osiągnąć innymi drogami, to lobbyści je będą wybierać” – podkreśla. (es)