O trudnościach, jakie stwarza negatywny wizerunek lobbysty, pisze na łamach Polityki Cezary Łazarewicz.
Jak czytamy w artykule, po licznych aferach „słowo lobbysta jest najgorszą inwektywą, jaką można obrazić posła. Równie obraźliwe jest »bycie na usługach »lobby« oraz »sprzyjanie lobby«.” Dlatego od dawna posłowie unikają lobbystów. Obecna ustawa, która reguluje działalność lobbingową, została uchwalona pięć lat temu. Jednak, według Marka Matraszka, najdłużej działającego na polskim rynku lobbysty, jest ona fikcją, ponieważ nie podlegają jej firmy lobbujące w swoim imieniu, a jedynie lobbyści działający na rzecz innych. Ponieważ zarejestrowanie działalności lobbingowej po prostu się nie opłaca, dlatego w polskim parlamencie zawód ten wykonuje oficjalnie jedynie 16 osób. Dlatego zamiast lobbystów w sejmie działają „załatwiacze” i eksperci parlamentarni, którzy cieszą się lepszą reputacją, choć w istocie forsują oni przepisy korzystne dla określonych grup interesów i do tego nie podlegają żadnej kontroli.
Obecny stan mogłaby zmienić nowa ustawa lobbingowa. Jak podaje autor artykułu, jej nowelizację zapowiada PiS, jednak według lobbystów nowe regulacje mogą jeszcze bardziej utrudnić im pracę. (ks)