Pracownik LOT-u zorganizował wśród pasażerów zbiórkę na naprawę dreamlinera, który z powodu usterki nie mógł wylecieć z Pekinu do Warszawy – poinformował w poniedziałek 12 listopada newsweek.pl. Choć przewoźnik początkowo zaprzeczył tym informacjom, kilka godzin później przyznał, że sytuacja jednak miała miejsce.
Dreamliner nie mógł wznieść się w powietrze z powodu usterki pompy paliwowej – relacjonował portal newsweek.pl. Pracownik Boeinga, który dostarczył zamienną część, zażądał jednak od polskiego przewoźnika zapłaty w gotówce. Przedstawiciel LOT-u, który nie dysponował wymaganą kwotą, pożyczył ją od pasażerów samolotu. Zebrał ok. 1300 zł – relacjonuje źródło. Newsweek.pl informuje, że pieniądze zostały zwrócone zaraz po przylocie maszyny do Polski. Wraz z przeprosinami i upominkami wręczył je Maciej Wilk, członek zarządu LOT-u ds. operacyjnych.
Zanim przewoźnik potwierdził informacje o zrzutce, Adrian Kubicki, p.o. rzecznika prasowego LOT-u, sugerował, że pasażerowie „mogli źle zrozumieć zaistniałą sytuację” – pisze newsweek.pl. Sama spółka w wydanym mediom komunikacie stwierdziła, że „informacja o zbiórce pieniędzy wśród pasażerów w celu naprawy usterki jest nieprawdziwa”. Newsweek.pl jednak swoje informacje czerpał od jednego z pasażerów zepsutego dreamlinera.
Adrian Kubicki w rozmowie z PRoto.pl przyznał, że informację o zbiórce LOT początkowo zdementował, ponieważ opierał się na rozmowach z pracownikiem. Dopiero później, gdy ten potwierdził informacje newsweek.pl, polski przewoźnik przyznał, że taka sytuacja miała miejsce, oraz zorganizował przyjęcie pasażerów, oddanie pieniędzy i przeprosiny. Kubicki powiedział, że w sytuacji zawiódł czynnik ludzki, jednak wyraził też zastrzeżenia co do praktyk redaktorów newsweek.pl.
Czytaj więcej:
Rzecznik LOT-u: Newsweek nie poprosił nas o komentarz przed publikacją tekstu o zbiórce
(mp)